Źródłem informacji o życiu i duchowości Matki Klary Ludwiki Szczęsnej są wspomnienia najstarszych sióstr, które współtworzyły z Matką Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego. Wspomnienia zostały zebrane przez s. Lojolę Karmowską SłNSJ i opublikowane w zbiorze pt.: Spoczęły przy Sercu Pana, tom I, cz. 1, Kraków 1986.
Poniżej wybrano fragmenty tych wspomnień:
Miłość Boga, modlitwa
Miłość Boga, modlitwa
Odznaczała się Matka duchem modlitwy. Zawsze akuratna w przychodzeniu na wspólne ćwiczenia, zawsze w pobożnej i pokornej postawie, pobudzała nas wszystkie do naśladowania Jej w tym. Lubiła ponadto osobno i długo się modlić, odprawiać adoracje. Bardzo zwracała uwagę na ducha modlitwy i skupienia u sióstr. (s. Alojza, Faustyna Rostkowska, s.63)
Druga cnota naszej Matki, naturalnie wypływająca z ducha modlitwy i namaszczenia, to było ufne poddanie się we wszystkim świętej Opatrzności. Usposobienie miała czułe, wrażliwe bardzo, wprost przewrażliwione, bojące się, w skutek przejść w życiu, szczególnie w ostatnich czasach przed wstąpieniem – mimo to chętnie i spokojnie przyjmowała wszystkie przykrości i nieudania, jakie się zdarzały, mówiąc: "Tak P. Jezus zrządził, dopuścił". W chorobach całego życia i w ostatniej dała nam piękny wzór pod tym względem. (s. Alojza, Faustyna Rostkowska, s.63)
Duch modlitwy przejawiał się w każdym Jej czynie i słowie. Pilnowała czasu przeznaczonego na modlitwy wspólne, o ile obowiązki ważne nie przeszkadzały i gdy która z Sióstr nie okazywała w sobie zamiłowania do wierności w ćwiczeniach duchownych, słodko ale stanowczo upominała, a nawet i pokutą oporne pociągała do gorliwszej służby Sercu Bożemu albo niedbałe jeszcze po upomnieniu wydalała ze Zgromadzenia. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s.72)
Pacierzom rannym i wieczornym sama przewodniczyła, ale jakże ta Boża dusza budowała nas współmodlących się skupieniem i przejęciem się obecnością Bożą. Bez żadnego nienaturalnego ruchu czy pozy, z godnością i spokojem dawała lekcję jak się powinno do Boga Najświętszego modlić, błagać, dziękować. (…) Dotąd odmawiam często koronkę, którą odmawiano w jej zgromadzeniu ukrytym, oraz koronkę do Miłosierdzia Bożego, która została nam w spuściźnie po naszej drogiej Matce. ( s. Weronika Zofia Żmudzińska, s.74)
U Matki Klary podziwiać trzeba tę mocną podstawę, na której oparła całe swe życie wewnętrzne. A podstawą tą - to głęboka dziecięca wiara, którą wyniosła z rodzinnego domu, to żywa nadzieja, przejawiająca się w spokoju i poddaniu się woli Bożej w różnych przykrych okolicznościach życia, to miłość przejawiana w gorliwości o chwałę Bożą i w usłużnej, troskliwej miłości bliźniego. (s. Ignacja Marta Weiss, s.114)
Jakże bardzo ceniła sobie tę łaskę wiary, w której się urodziła. Często, szczególnie na rekreacjach, mówiła z nami o misjach. Przy tej okazji zwracała uwagę na to, jakie to szczęście niezasłużone nas spotkało, że urodziłyśmy się w religii katolickiej. Nigdy nie zapominała o misjonarzach. Modliła się w ich intencji i nas do tej modlitwy zachęcała. (s. Ignacja Marta Weiss, s.114)
Życie Matki Klary było bezwzględnie budujące, była wzorem życia zakonnego. (s. Bogumiła Zajchowska, s.132)
Ponosiła trudy dla zbawienia dusz interesowaniem się życiem wspólnym Sióstr w domach filialnych. Nawet choroba nie była przeszkodą, by odbyć nużącą podróż i tam pocieszyć, zachęcić, ułatwić. Szczególniej kładła nacisk na zachowanie Reguł i modlitw obowiązkowych, jak rozmyślanie, Officjum itp. Nawet choroba nie była przeszkodą, by odbyć nużącą podróż i tam pocieszyć, zachęcić, ułatwić. (s.Bogumiła Anna Zajchowska s. 134)
Przestrzegała z naciskiem: niech nas materializm i inne zabiegi nie pochłoną, sprawy Boże winny być zawsze na pierwszym miejscu, reszta będzie nam przydana - mówił Pan Jezus. Toteż siostry starały się nie uchylać od ćwiczeń i w pacierzach chórowych (officjum) pilnie brały udział, nawet pracujące w pralni. (s. Cyryla Bronisława Kosmowska, s.147)
Bardzo wielką miała skłonność do samotności w obcowaniu z Bogiem. Wszystkie sprawy doczesne składała w ręce Boże. Uważała się zawsze za bardzo nieudolną, nędzną istotę, pisząc do sióstr kończyła przez małe s - licha sługa s. Klara. (s. Cyryla Bronisława Kosmowska, s.148)
Matka Klara zrobiła na mnie wrażenie tak głębokie, że do dziś mam je żywo w pamięci. (…) Była to osoba o wielkim sercu i wielkiej miłości względem bliźniego. Wszystkie siostry otaczała troskliwą opieką. Okazywała wielką radość, gdy siostry składały profesję zakonną, szczególnie bardzo się modliła za każdą podczas tego aktu. Ogromnie ceniła każdą siostrę i bardzo szanowała. Byłam zbudowana z Jej pobożności i skupienia w czasie modlitwy. Raz widziała jak przekroczyłam przepis odnośnie milczenia, zaraz mi zwróciła uwagę. Każde słowo Matki było rozważne i pełne znaczenia. Jestem przekonana o Jej świątobliwości i że dusza Jej już dawno cieszy się nagrodą w niebie. (s. Łucja Maria Siedleczko, s. 153)
Życie zakonne na początku istnienia Zgromadzenia wyglądało wzorowo i rozwijało się bardzo prędko pod względem duchowym i materialnym. Matka Klara przyświecała wzorem i polecała też siostrom, by wszystkie ćwiczenia zakonne i modlitwy były odprawiane z największa gorliwością.( s. Izabella Anna Skwara, s.161)
Byłam obecną, gdy rzeka Rudawa zalewała nasz klasztor. Matka Generalna Klara pełna ufności kazała nam śpiewać: "Ratuj nas Maryjo Dziewico" i sama śpiewała. Były to straszne i niebezpieczne chwile, gdy wszystko w klasztorze pływało po wodzie, a Matka Generalna wciąż dodawała nam otuchy mówiąc: “Tylko się siostry módlcie, a Pan Bóg nas zachowa". I tak było. (s. Wincentyna Maria Pytko, s. 167)
Matka Klara miała wielkie serce, pełne miłości Boga i bliźniego. (s. Angela Anna Trapp, s.168)
Gdy jaka Siostra umarła, bardzo pilnowała, by były odmówione wyznaczone modlitwy. Czasem zdarzyło się, że Siostry niedbale odmawiały koronkę o nawrócenia grzeszników, wtedy Matka Klara z bólem upominała, aby gorliwie tę modlitwę odmawiać. Upomnienia, tak przykre dla natury, umiała osłodzić ucałowaniem upomnianej Siostry, tak że odchodziło się od Matki z radością. (s. Jakóbina Maria Zajchowska, s.173)
Tak, bardzo kochała Pana Boga, a dla Boga bliźnich. Szczególnie wielką dobrocią darzyła wszystkie siostry, żadna nie czuła się pokrzywdzona, lecz radowałyśmy się, że mamy tak świątobliwą Matkę. (s. Olimpia Rozalia Chabowska, s. 186)
M. Klara zachęcała do ufności. Kiedy poszłam ze swoimi trudnościami, Matka mówiła: Siostro, to wszystko przejdzie, trzeba tylko ufać Panu Bogu. (s. Natalia Wojciechowska, s.188).
Matka Klara starała się rozpalać miłość ku Bogu. Kiedy poszłam do Matki ze swymi trudnościami, uspokoiła mnie i skierowała wszystkie sprawy ku miłości Bożej. (s. Natalia Wojciechowska, s. 189)
Matka Klara była wymagająca, ale umiała też docenić. Celowała dobrocią serca. Gdy pewnego razu weszłam do celi Matki, zastałam Ją w klęczniku. Klęcząc bardzo gorąco się modliła i rzewnie płakała. Przybliżyłam się do Matki Klary i całując Jej rękę ośmieliłam się zapytać dlaczego tak płacze, a Matka mi tak powiedziała: Moje dziecko, byli i wielcy Święci, którzy daleko więcej cierpieli i płakali, zapamiętaj to sobie. - Wszelkie cierpienia Matka Klara znosiła heroicznie i z poddaniem się Woli Bożej. (s. Antonina Wikom, s. 208)
Kiedy wysyłała którą Siostrę na filie, upominała, by się nie spóźniła na pociąg, starała się, by Siostry przed odjazdem mogły przyjąć Komunię św. i nieraz S. zakrystianką prosiła Ks. Kapelana, by wcześnie rano przybył do kaplicy, by każda mogła jechać z Panem Jezusem. Zwracała też uwagę, aby Siostry w pociągu były skupione,(…) lecz modliły się, mówiąc np. różaniec. (s. Eugenia Franciszka Solarz, s. 215)
Najświętsze Serce Pana Jezusa
Najświętsze Serce Pana Jezusa
Obrazek Serca Jezusowego, który miała na prostym małym stole, często brała do ręki i składała pocałunek, a czasem i do pocałowania podawała obecnej przy Niej tej i owej Siostrze. Często wypowiadała z wielką czułością i rozpromienioną twarzą: "O jakeśmy szczęśliwe, że Serce Boże nas na wyłączną sobie służbę powołało! Musimy się bardzo przed Panem naszym ukrytym w cyborium upokarzać na modlitwie, dziękować, prosić o wytrwanie w służbie Bożej". Bardzo często polecała nam, żeby co dzień i wiele razy w ciągu dnia modlić się o łaskę wytrwania, bo licha ta zakonnica, co tę modlitwę o łaskę wytrwania lekceważy. Wkrótce sprzykrzy sobie służbę Bożą i pójdzie, albo będzie zawadą i zgorszeniem, bo jej brak będzie ukochania stanu swego i powołania.( s. Weronika Zofia Żmudzińska, s.73)
Często wypowiadała takie zdanie: "Moje Siostry najmilsze, Serce Boże wezwało nas i wzywa dalej, żebyśmy w gorliwości w Jego służbie nie ustawały, ale z całym oddaniem, nie szczędząc zdrowia i skrócenia życia, dały pewne podwaliny naszego kochanego Zgromadzenia. Nie szczędźmy sił nad własnym wyrobieniem, bo celem naszego powołania jest chwała Bożego Serca i wieczne zbawienie. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s.73)
Zachęcała do ofiarowania Sercu Bożemu każda w swoim obowiązku dokładności oraz wspólnej miłości. "Cieszę się - powiedziała - że Siostry, mimo takiej biedy i niedostatku, z pogodą i ufnością patrzą w lepsze jutro. Myślimy o tutejszej placówce, mocno ufamy Sercu Zbawiciela, że w przyszłości, może już niedługiej, i Lwów będzie miał swój własny klasztorek, bądźmy tylko bardzo pokorne i wierne naszym przepisom i zadaniem. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 94)
O życiu zakonnym miała bardzo wysokie wyobrażenie, mianowicie uważała, że zakonnica, a szczególnie Służebnica Najśw. Serca Jezusowego - to przede wszystkim oblubienica Chrystusowa, bo przez śluby poświęca się całkowicie na ofiarę całopalną, pracę pełną gorliwości dla Jego chwały, najbardziej oddane i nieograniczone poddaństwo względem Jego Serca i wierną a dozgonną służbę pod Jego sztandarem. Tak patrzyła na życie zakonne, do takiego życia nas młode zaprawiała, a co najważniejsze, swoim świątobliwym i pełnym ofiarności na co dzień życiem, pokazała nam jak życie sercanki ma wyglądać. (s. Ignacja Marta Weiss, s.116)
Hasło naszego Zgromadzenia: "Chwała Najświętszemu Sercu Jezusowemu" u Matki Klary to nie tylko pobożny akt strzelisty, ale program jej życia. Mottem jej życia: "Wszystko dla Serca Jezusowego". Prace, trudy, cierpienia, cały ogrom zaparcia się siebie, cały ogrom miłości Boga, ogrom aktów miłości bliźniego, życie ofiarne, pełne pokory i ubóstwa franciszkańskiego, wszystko to dla Serca Jezusowego. Matka bardzo kładła nacisk na nazwę: "służebnica Najśw. Serca Jezusowego", a hasło Zgromadzenia: "Chwała Najśw. Sercu Jezusowemu" tłumaczyła nam często, przy każdej nadarzającej się okazji (a tych okazji było bardzo wiele), a tłumaczyła w ten sposób, że trzeba całym życiem, każdą chwilą oddawać cześć Najświętszemu Sercu, trzeba być posłuszną Bożemu Sercu, nawet, aż do posłuszeństwa najdrobniejszym dobrym natchnieniem i ofiarować temu Sercu miłość. I to nie tylko we własnym swoim wnętrzu, ale tak działać, żeby miłość Zbawiciela była przez najszersze kręgi ludzi poznana i odwzajemniona, a nabożeństwo do Bożego Serca powszechne i kwitnące. A działać należy - jak podkreślała - przez dobry przykład, słowo i modlitwę. Często Matka mówiła, że godło Bożego Serca, wyszyte na habitach, jest nie tylko od parady, ale dla apostolstwa. Każdy w nas musi widzieć służebnice Serca Bożego, służebnice Serca miłosiernego, dobrego, na nędze otwartego. Przestrzegała też żeby każda siostra miała w celi i w książce do modlenia obrazek Najświętszego Serca Jezusowego. Sama widziałam taki obrazek u Matki w książce, a w celi nad łóżkiem wisiał obraz Matki Bożej, które trzymała Dzieciątka Boże, a Dzieciątko miało na piersiach duże gorejące serce. Była to pamiątka, którą otrzymała Matka Klara, gdy wyjeżdżała z Lublina, od ks. Noiszewskiego, swojego spowiednika. Na odwrocie tego obrazu napisane są takie słowa: "Idź, a gdzie będziesz, rozszerzaj nabożeństwo do Serca Jezusowego". Chciała, żeby każdy nasz dom zakonny, a nie tylko poszczególne siostry, były przepojone tym hasłem: Chwała Najświętszemu Sercu Jezusowemu. Wszędzie, gdzie urządzała domy (Kraków, Lwów, Zakopane, Jaśliska), nad bramą umieszczała obraz Najświętszego Serca Jezusowego. Każdy list Matki opatrzony był hasłem: Chwała Sercu Jezusowemu. Bardzo przestrzegała, żeby wszystkie siostry pozdrawiały się hasłem: Chwała Najświętszemu Sercu Jezusowemu - chwała na wieki. Gdy jej zdrowie pozwalało, brała zawsze udział w nabożeństwach urządzanych ku czci Najświętszego Serca Jezusowego w naszym kościele i tak w pierwsze piątki miesiąca bywała na Mszy św. wotywnej o Najświętszym Sercu Pana Jezusa, Godziny adoracji w pierwsze piątki miesiąca, podczas całodziennego wystawienia Najświętszego Sakramentu pilnie odprawiała, a wolny od pracy czas w tym dniu zawsze przeklęczała modląc się gorąco przed Utajonym Bogiem. Była zawsze obecna (gdy tylko była w tym dniu w domu) na nabożeństwach wieczornych ku czci Najświętszego Serca Jezusowego, odprawianych przez cały rok w naszym kościele. Codziennie sumiennie poświęcała Najświętszemu Sercu Jezusowemu godzinę Straży Honorowej. Świecąc nam przykładem doskonałej czcicielki Serca Jezusowego żądała od nas podobnej gorliwości, toteż nie tylko wszystkie siostry profeski i nowicjuszki - wzorując się na świątobliwej Matce - brały udział w tych nabożeństwach, ale także uczennice z prasowni czy kuchni i dziewczęta z przytuliska. Przykład często lepiej działa niż słowa. Matka Klara bardzo dbała, aby te nabożeństwa upiększać muzyką organową i śpiewem. Do nauki śpiewu była proszona nauczycielka p.Margulec[1] która bardzo dobrze prowadziła chór, nastawiając odpowiednio wdzięczne i silne głosy naszych kilku sióstr. (s. Ignacja Marta Weiss, s.117-118)
Idea wynagradzania P. Bogu za ludzkie grzechy była Matce Klarze bardzo bliska. Ona to wystarała się o pozwolenie na wystawienie Najśw. Sakramentu W pierwsze piątki miesiąca, aby Zgromadzenie wynagradzało i pocieszało Boskiego Zbawiciela. Często też przypominała siostrom o dyscyplinie, jaka obowiązuje w tym dniu, aby i tym aktem ekspiacyjnym wynagrodzić Bożemu Sercu zniewagi wyrządzane przez grzeszników. (s. Ignacja Marta Weiss, s. 118)
Wynagrodzenie
Matka Klara uczyniła akt heroiczny za dusze w czyśćcu cierpiące. Gdy zachęcała nas do tego aktu, powiedziałam, że będę musiała wobec tego długo w czyśćcu pokutować, na co Matka serdecznie się roześmiała, mówiąc, że właśnie dusze przez nas wybawione wyproszą nam u Boga rychlejsze wyjście z czyśćca, w nagrodę za miłosierdzie im okazane. (s. Ignacja Marta Weiss, s.119)
Zwracała nam też uwagę na dobrą intencję przy pracy. Mówiła, żeby nie dopuszczać do duszy podszeptów miłości własnej i próżnej chwały, a wykonywać wszystkie prace tak jak Bóg chce i Ustawy przepisują, strzec się lenistwa, niewierności, zniechęcenia, gorączki, kaprysu i samowoli. Służebnica Bożego Serca winna starać się o uświęcenie wszystkich czynności. Winna wnikać często w ciągu pracy w to Serce i patrzeć okiem wiary i miłości, objawiać Mu swą miłość, przejmować się Jego dążeniami i naśladować Je w całym życiu tak zewnętrznym jak i wewnętrznym. (s. Ignacja Marta Weiss, s.120)
Starała się rozpalić miłość Bożą w sercach. (s. Bogumiła Anna Zajchowska, s. 134)
Idea wynagrodzenia na pewno była Jej bliska, bo Ustawy nasze ją polecają, jak Komunia wynagradzająca w piątki, godzina adoracji raz w miesiącu i inne praktyki.
Tak, modliła się za dusze zmarłych. Oddała Panu Bogu swoje zasługi w akcie heroicznym na rzecz dusz w czyśćcu cierpiących. (s. Bogumiła Anna Zajchowska, s. 135)
Wykładała nam Ustawy Zgromadzenia przystępnie, dokładnie, z taką miłością zachęcała, by i pracować dla miłości Pana Jezusa i Jego Boskiego Serca. (s. Cyryla Bronisława Kosmowska, s. 141)
Tłumaczyła nam ustawy bardzo skrupulatnie i jak się poświęcać dla drugich, jak się zachowywać w różnych wypadkach życiowych, pokory, zaparcia w przeciwnościach, a to wszystko ma płynąć z miłości dla Serca Pana Jezusa. (s. Cyryla Bronisława Kosmowska, s. 144)
Tłumaczyła nam ustawy bardzo skrupulatnie i jak się poświęcać dla drugich, jak się zachowywać w różnych wypadkach życiowych, pokory, zaparcia w przeciwnościach, a to wszystko ma płynąć z miłości dla Serca Pana Jezusa. (s. Cyryla Bronisława Kosmowska, s. 145)
(…) siostry pamiętajmy, że przyszłyśmy do klasztoru, by służyć Bogu szczerze i gorliwie, cześć składać Sercu Pana Jezusa na każdy dzień. (s. Cyryla Bronisława Kosmowska, s. 148)
Gdy po odbytym nowicjacie i złożeniu pierwszych ślubów pozostawałam w Krakowie prawie przez dwa lata, chodząc prywatnie do chorych lub spełniając inne posługi, miałam możność zaobserwować niezmordowaną gorliwość u Matki Klary o cześć Najśw. Serca Jezusowego, która nierzadko bywała bezgraniczna i prawie heroiczna. Pragnęła, by każdy najmniejszy szczegół wszystkiego co się odnosi do chwały Bożej był wykonany z największą dokładnością i na czas. (s. Brygida Kordas, s. 176)
Widziałam często Matkę Klarę rozmodloną przed Najświętszym Sakramentem i przed Sercem Pana Jezusa. (s. Olimpia Rozalia Chabowska, s. 185)
W 1911 r. wyjechałam wraz z s. Kajetaną do Alzacji. Przy pożegnaniu Matka Klara okazała nam wielką dobroć i czułość iście macierzyńską. Zachęcała do szerzenia tam chwały Bożej między naszymi wychodźcami, czci Najśw. Serca Jezusowego i poświęcenia się dla dusz. (s. Olimpia Rozalia Chabowska, s. 185)
M. Klara robiła co tylko mogła na wynagrodzenie P. Jezusowi. Zaprowadziła całodzienną adorację Najśw. Serca Jezusowego, a we wszystkie piątki roku poleciła ofiarowywać modlitwy na wynagrodzenie zniewag P. Jezusowi. Była niezmordowana w obowiązku, nie zrażała się trudnościami i siostry zachęcała, aby się nie zrażały, lecz pracowały niezmordowanie, bo to wszystko dla Serca Jezusowego. (s. Natalia Wojciechowska, s. 190)
Matka Klara często mówiła o Bogu i o miłości Najśw. Serca Jezusowego dla każdej duszy, dla każdej z sióstr i dla całego Zgromadzenia (s. Tekla Kasprzyk, s. 200)
Pamiętam, jak to nas Matka Klara wysyłała na początku wojny światowej w 1914 roku do szpitali wojskowych dla pielęgnowania chorych żołnierzy. Wtedy to bardzo serdecznie się do nas odnosiła, tak nam tłumaczyła, tak nas pouczała jak się mamy zachować wobec chorych i w ogóle wobec wszystkich, z którymi miałyśmy się stykać, z taką prawdziwie macierzyńską miłością polecała nas opiece Serca Jezusowego. mówiła, żebyśmy się w wolnych chwilach modliły i żebyśmy zawsze pamiętały na obecność Bożą, a wtedy nic nam się złego nie stanie. (s. Edmuda Maria Grzanka, s. 207)
Często mówiła o Bogu, o miłości do Najśw. Serca Jezusowego i zachęcała nas nowicjuszki, ile razy przyszła do nowicjatu, abyśmy były wytrwałe w miłości dla Pana Jezusa.
… Miłość Boga w sercach naszych nie tylko rozpalała, ale i podtrzymywała, gdziekolwiek spotkała, pytała czy kocham Pana Jezusa. (s. Genowefa Apolonia Trembecka, s. 216)
CICHOŚĆ
Miała dużo prostoty i pogody, była cicha, pełna miłości dla wszystkich i bardzo kochała służące. Te cnoty i zalety zewnętrzne czyniły z niej bardzo miłą i ujmującą siostrę, bardzo dobrze wpływającą na służące.( s. Alojza Faustyna Rostkowska, s. 35).
Przy całej przystępności i łagodności miała jednak stanowczość i powagę. Na każde wezwanie Matki Generalnej szło się - choć niejako z pewnym lękiem, ale i z dziwną radością. (s. Cyryla Kosmowska, s. 141)
Celowała Matka Klara w cnocie cierpliwości i cichości. Zawsze była spokojna, zrównoważona, nie widziałam, żeby coś nerwowo wykonywała. Do sióstr przemawiała uprzejmie, cierpliwie też słuchała wszystkich spraw, z jakimi do Niej przychodziły. Nie widziałam, żeby uniosła się gniewem lub też mówiła podniesionym głosem, zawsze była cicha i delikatna w mowie. Cichutko również chodziła, nie słychać było Jej kroków, cichutko drzwi otwierała i zamykała, tego też żądała od sióstr. Pośpiech i gwałtowność - mawiała - nie przystoi oblubienicy Chrystusowej. Nigdy też nie przerywała, gdy ktoś do Niej mówił. Słuchała cierpliwie nawet spraw przykrych (s. Izabella Anna Skwara, s. 160)
Również wobec obcych była niezmiernie uprzejma i delikatna. Kto tylko zetknął się z Matką Klarą i trochę porozmawiał, był zachwycony Jej dobrocią, łagodnością, pokorą. Miło nam było słyszeć: jaką siostry mają dobrą i mądrą przełożoną. (s. Izabella Anna Skwara, s. 162)
(…) miałam możność widzieć i przeżywać jak Matka Klara niezmordowanie troszczyła się i pilnowała, aby było zachowywane milczenie i skupienie, tak wewnętrzne jak i zewnętrzne, jak również cichość zakonna. Sama była zawsze głęboko skupiona i milcząca, przerywała milczenie tylko wtedy, gdy obowiązki Generalnej Przełożonej tego wymagały, ale i wtedy rozmowa odbywała się w tonie przyciszonym. (s. Wincentyna Maria Pytko, s.166)
Miałam sposobność zaobserwować i przypatrzyć się Matce Generalnej Klarze bardzo cierpiącej w czasie choroby, jak cichutko i cierpliwie znosiła dotkliwe cierpienia i niedomagania fizyczne, jak również liczne przykrości połączone z obowiązkami Generalnej Przełożonej. Raz tylko widziałam Matkę Klarę płacząca z powodu wielkich przykrości doznanych od Sióstr, jednak mimo bólu żadnego słowa skargi ani narzekania nie słyszałam z Jej ust. (s. Wincentyna Maria Pytko, s.167)
Matka Klara posiadała dar łagodności, mowę dobrotliwą i uspokajająca, nie odczuwałam lęku ani wahania, gdy miałam zwrócić się do Przewielebnej Matki Klary ze swymi prośbami. (s. Tekla Kasprzyk, s. 201)
Chód miała tak cichy, że nieraz nie spostrzegłyśmy kiedy i skąd się wzięła u nas w refektarzu. Często widywałam Matkę jak stała pod krzyżem na drugim piętrze i obserwowała nas jak się zachowujemy, gdy sprzątałyśmy na pierwszym piętrze. Jak była cisza, to się tylko uśmiechała, a jak usłyszała szmer rozmowy, zaraz robiła krzyż na ustach i groziła nam palcem.( s. Józefa Bratek, s. 227)
Wszystkie podziwiałyśmy jej bezgraniczną miłość i łagodność w każdym słowie. Kiedy się znalazła u nas, to mówiła te słowa: Moje drogie. (s. Anna z Warchołów Ożógowa, s. 230)
POKORA
Cały zasób Jej cnót uwydatnił się w ostatniej Jej chorobie, zwłaszcza zajaśniał w niej duch pokory i zaparcia się. W najcięższych cierpieniach nie domagała się niczego, ze wszystkiego była zadowolona i dziękowała. Na wszystko, co Ją przedtem jako Przełożoną Generalną tak bardzo obchodziło, była zamarła, odrywała się od wszystkiego (s. Alojza Faustyna Rostkowska, s. 67).
(...) umiała też przebaczać nawet większe wykroczenia czy brak spełnienia jakiegoś zlecenia, obowiązku, ale gdy nie widziała uporu lub złej woli, kłamstwa, lekceważenia obserwy albo braku miłości siostrzanej. Wysoko dzierżyła sztandar swej władzy, ale czuć było, że to nie dla siebie i swojej osoby, bo umiała też okazać, że mieni się niższą i najlichszą sługa, marnym narzędziem w ręku Boga i Zgromadzenia. Nie znosiła wprost zakonnic pyszałkowatych, próżnych zbytnio dbałych o swój wygląd, nieraz srodze upokorzyła taką siostrę - jak mówiła - "modnisię", jakkolwiek lubiła i żądała od sióstr porządku, dokładności, tak w celi jak około siebie, sama też o to dbała. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 81)
Bardzo zalecała nam Matka Klara ćwiczenie się w pokorze i uważała pokorę za podwalinę doskonałości. Zwracała nam uwagę, byśmy strzegły się wyniosłych myśli, żądzy próżnej chwały, chełpliwego mówienia o sobie, pogardzania drugimi, zarozumiałego na sobie budowania, chęci górowania nad swym otoczeniem lub wyróżnienia się. Nigdy żadnych przewinień pod tym względem u Matki Klary nie zauważyłam. Siebie zawsze nazywała lichą sługą. Cnota pokory była u Matki Klary widoczna a nawet uderzająca w codziennym jej życiu. Nie słyszałam nigdy, aby o sobie, o swojej rodzinie mówiła chlubiąc się z czegoś. Za każdą przysługę oddaną jej, choćby najmniejszą, zawsze serdecznie dziękowała, co wypływało z głębokiej pokory i urobienia wewnętrznego. Jak pycha jest szkodliwa przedstawiała na przykładzie prostym ale dużo mówiącym: osoba wysokiego wzrostu, chcąc przejść przez niskie drzwi, musi się schylić, aby nie rozbić głowy, coś podobnego zachodzi z naszą duszą... S. Ignacja Marta Weiss, s. 120)
W chorobie była cierpliwa, niewymagająca, za każdą przysługę dziękowała, mało mówiła, a dużo się modliła, w razie jakiego niedopatrzenia umiała przeprosić. (s. Ignacja Marta Weiss, s.125).
Jedną starszą siostrę, która przyszła do nas z innego zgromadzenia, Matka dla próby ostro traktowała. Osoba ta była z usposobienia delikatna, próba stosowana przez Matkę działała na nią ujemnie, obawiałam się, że się załamie. Odważyłam się powiedzieć Matce Klarze, że może pożyteczniej będzie, gdy ją Matka będzie traktować pobłażliwiej. Nie wierzyłam sobie, gdy zauważyłam, że Matka zmieniła się w stosunku do tej siostry. Podziwiałam Jej głęboką pokorę i korzystanie ze zdania choćby i najmłodszej siostry, gdy widziała, że ma rację. Od każdego przyjmowała uwagę i korzystała z niej w czynie. (s. Bogumiła Anna Zajchowska, s. 128)
Uważała się zawsze za bardzo nieudolną, nędzną istotę, pisząc do sióstr kończyła przez małe s - licha sługa s. Klara. (s. Cyryla Bronisława Kosmowska, s. 148)
Dla siebie, chociaż była generalną przełożoną, nie wymagała wielkiego szacunku, mówiła, że cokolwiek się ma, to pochodzi od Boga. Ale nie tolerowała, gdy jedna siostra drugiej nie okazała należnego szacunku. Gdy jedna z sióstr ubliżyła współsiostrze, Matka zaraz dała jej upomnienie. Tak się nie mówi, bo siostra więcej warta niż królowa na świecie, bo jest oblubienicą Chrystusową, trzeba ją szanować. Żądała dla sióstr wzajemnego szacunku, opartego na pokorze. (s. Izabella Anna Skwara, s. 157)
O pokorze Matki Klary musiałabym wiele pisać, miała ducha pokory św. Ojca Franciszka i w tym duchu żyła. Była pochodnią dla wszystkich sióstr. (s. Izabella Anna Skwara, s.157-158)
Chociaż miała do pomocy siostrę mistrzynię, to jednak sama właściwie wychowywała młodzież, dając mistrzyni wskazówki i polecenia. Do nowicjuszek odnosiła się Matka z przemiłą dobrocią i delikatnością. Uczyła je życia duchownego, sumiennej pracy, pokory, zaparcia się siebie i poświęcenia dla bliźnich. Mawiała: "Wolę mieć mniej sióstr w Zgromadzeniu, ale niech będą dobre". Przygotowywała też Matka siostry zawodowo do pracy. Młodym i zdolnym dawała możność zdobycia matury nauczycielskiej, wysyłała na kursy katechetyczne, krawieckie hafciarskie i robót ręcznych, na kursy pielęgnowania chorych czy też gotowania i wypiekania ciast, a nawet na muzykę kościelną i śpiew. Przypominała tylko tym siostrom, by nie opuszczały modlitw i ćwiczeń duchownych i by nie zeświecczały. (s. Izabella Anna Skwara, s.162)
Często dawała dowody głębokiej pokory zakonnej, czy to pytając o radę i zdanie nawet młodszych Sióstr, czy też w razie jakiego niedopatrzenia umiała przeprosić. Raz na skutek fałszywego przedstawienia, w niejasnym świetle postawiła moją osobę wobec Ojca Założyciela Bpa Pelczara. Była jednak na tyle szlachetna, gdy się dowiedziała całej prawdy, że ponownie sprawę moją naświetliła w sensie dodatnim i Sługę Bożego przeprosiła za wprowadzenie w błąd. Uczyniła to w moich oczach, czym byłam zbudowana. (s. Amalia Franciszka Witkiewicz, s.171)
W mowie i całym postępowaniu odznaczała się prostotą. Matka Klara uważała siebie za niegodną, aby ktokolwiek Nią się zajmował. Do rozmównicy wyznaczała inne Siostry (S. Izabellę i S. Gertrudę), sama schodziła do niej z koniecznej tylko potrzeby. Z kimkolwiek z konieczności rozmawiała, czy to byli kapłani, czy osoby świeckie, odchodzili zachwyceni Jej dobrocią i świątobliwością. W r. 1915 była na Węgrzech przez 3 miesiące. Zmuszona była odwiedzić dentystę. Nie zamieniła z nim ani słowa, bo nie znała języka węgierskiego, a jednak tenże po wyjściu Matki powiedział: "To osoba więcej jak dobra". O tym mówiła sama Jej powierzchowność. (s. Jakóbina Maria Zajchowska, s. 174).
Unikała bardzo pochwał i uznania, do Boga wszystko odnosząc. (s. Leonia Franciszka Lewandowska, s. 179)
Zachęcała do szerzenia tam chwały Bożej między naszymi wychodźcami, czci Najśw. Serca Jezusowego i poświęcenia się dla dusz. Zalecała ćwiczenie się w cnocie pokory, by tym sposobem "zbliżać się do Serca Jezusowego, trzymać się Jego ręki i dążyć do najwyższej świętości".(s. Olimpia Rozalia Chabowska, s. 185)
M. Klara odznaczała się prostotą, rozmawiała szczerze tak z nowicjuszką jak ze starszą zakonnicą, nie było u Niej żadnego wywyższania się. (s. Natalia Wojciechowska, s. 190)
Matka była bardzo serdeczna, mówiła, że mnie przyjmie do nowicjatu pod warunkiem, że będę się starała podczas nowicjatu i na przyszłość być dobą zakonnicą, bo jeślibym nie miała tego pragnienia być dobrą zakonnicą, to lepiej nią wcale nie być. Mówiła mi, żebym była cichą, cierpliwą, skromną, Matce Mistrzyni posłuszną itp. Polecała mi wtedy Matka Klara, żebym się modliła, żebym się dużo w czasie nowicjatu modliła, do Pana Jezusa, do Serca Pana Jezusa, do Matki Najświętszej itp., żebym była dobrą i żebym wytrwała w powołaniu do śmierci. (s. Edmunda Maria Grzanka, s. 204)
[1] Jedna z lokatorek domu Św. Józefa, wg skróconego zeznania s.Ignacji Weiss.
Najświętszy Sakrament
Najświętszy Sakrament
W kapliczce naszej maleńkiej i ubożuchnej wieczorami długo, długo twarzą do stopni ołtarza przed Panem utajonym zatapiała się w modlitwie, albo w postawie pełnej pokory i uniżenia klęczała u stóp ołtarza. Zawsze na modlitwie, wspólnej czy osobno, widać było duszę Matki Klary: wielką wiarę i miłość i oddanie się Panu Jezusowi. Gdy przewodniczyła w naszych ćwiczeniach duchownych, odmawiała z wielkim przejęciem każde słowo z namaszczeniem, powoli, wyraźnie. Dotąd zachowałam w sercu i pamięci Jej postawę modlitewną. Nigdy nie widziałam Jej np. opartej łokciami o klęcznik, zawsze miała ręce złożone, twarz pełną skupienia i spokoju. Lubiłam gdzieś z boku patrzeć na Matkę, wtedy zdało mi się jakoby widzialnie rozmawiała z Sercem Bożym. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s.72)
Adoracja w kościele św. Józefa była Jej rozkoszą ducha.( s. Weronika Zofia Żmudzińska, s.73)
Pamiętam dotąd żywo jak bardzo gorąco Mateczka modliła się w tym czasie; co wieczór zostawała po wspólnych pacierzach na klęczkach u stopni ołtarza, pochylona twarzą ku
ziemi, zatopiona w błagalnej modlitwie. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s.78)
Często w tym czasie posyłała nas we dwie albo i pojedynczo do kościoła na adorację w intencjach, jakie obecnie ważne były dla tworzącego się Zgromadzenia. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 78)
Podobne nabożeństwo miała nasza Matka Klara do Najświętszego Sakramentu. Podczas modlitwy przed Najśw. Sakramentem była całkiem w Bogu pogrążona, o czym świadczyło jej niezwykle skupione ułożenie ciała. Uczęszczała zawsze na wszystkie wystawienia Najświętszego Sakramentu, adorując w głębokim skupieniu utajonego Pana Jezusa. Po przyjęciu Komunii świętej tak zatapiała się w Bogu, że zdawało się, iż nic ją nie obchodzi w tym czasie całe otoczenie. Gdy patrzyłam wtedy na nią, często sobie myślałam, że tylko ciałem jest na ziemi. Na przedłużenie dziękczynienia po Komunii św. pozostawała zawsze na drugiej Mszy św. Po wyjściu z kaplicy, na jej twarzy malowało się głębokie skupienie (s. Ignacja Marta Weiss, s.117-118)
Często i długo przebywała przed Najświętszym Sakramentem i jak tylko zdrowie pozwalało, brała udział we wspólnych ćwiczeniach i wspólnym życiu Zgromadzenia. (s. Bogumiła Anna Zajchowska, s.127)
Matce Klarze bardzo zależało na tym, by jak najwięcej Mszy św. odprawiało się w naszym kościele i by ludzie świeccy mogli z nich korzystać dla chwały Bożej i dobra swych dusz. W początkach Zgromadzenia nieraz już o 6 godzinie odprawiały się trzy Msze św. przy każdym ołtarzu i przeciągały się do godziny 10. Ludzie mawiali, że u SS. Sercanek tyle Mszy św. jest odprawianych jakby w jakiej katedrze i chętnie uczestniczyli w naszych nabożeństwach.
W dni świąteczne kościół nie mógł pomieścić ludzi. Otwierało się drzwi na korytarz klasztorny i korytarz domu św. Józefa. Może też miał wpływ na frekwencję fakt, że zaprowadzone było centralne ogrzewanie, gdyż Matka Klara uważała, że postawione od początku dwa piece do palenia koksem nie ogrzewały dostatecznie kościółka. (s. Izabella Anna Skwara, s.161)
Pewnego razu Matka Klara adorowała Najświętszy Sakrament na chórku, a na dole adorowała któraś z sióstr w klęczniku. Siostra na dole wyjęła zegarek i spojrzała która jest godzina. Zauważyła to Matka Klara» i powiedziała potem: To się siostruni dłużył czas na adoracji? Czy wypada podczas adoracji spoglądać na zegarek? (s. Izabella Anna Skwara, s.164)
Mimo że choroba upoważniała Ją do korzystania z pewnych wygód, zawsze klęcząco słuchała całej Mszy św. Często widywałam Ją klęczącą bez oparcia przed Najśw. Sakramentem. (s. Jakóbina Maria Zajchowska, s.173)
Z bardzo wielką gorliwością wyrażała się o Trójcy Przenajśw., o Wcieleniu Słowa Bożego, a kiedy wchodziła do kaplicy, to z wielkim namaszczeniem klękała i całowała posadzkę, dla większego uszanowania Najśw. Sakramentu. (s. Natalia Elżbieta Wojciechowska, s. 188)
(…) widziałam jak odprawiała rozmyślania, jak była zapatrzona w tabernakulum, ręce złożone, bez oparcia, skromnie siedziała na stołeczku, widziałam także jak po Komunii św. była zatopiona w modlitwie. (s. Natalia Wojciechowska, s. 189)
Widok Matki Klary trwającej na modlitwie świadczył o Jej głębokim skupienia i żarliwości. Często widziałam Matkę Klarę trwającą na modlitwie w kaplicy lub w kościele, z twarzy i oczu zamkniętych odbijało głębokie pogrążenie w Bogu.
Ad 30. Widziałam, że Matka Klara długie godziny trawiła na modlitwie przed Przenajświętszym Sakramentem. Słowem i przykładem uczyła modlitwy. (s. Tekla, Jadwiga Kasprzyk, s. 200)
Zauważyłam, że Matka Klara długie godziny trawiła na modlitwie przed Przenajświętszym Sakramentem. Miłość Boga w sercach naszych nie tylko rozpalała, ale i podtrzymywała, gdziekolwiek spotkała, pytała czy kocham Pana Jezusa (s. Genowefa Apolonia Trembecka, s. 216)
Miłość bliźniego
Miłość bliźniego
W miłości dla Sióstr była niewyczerpana. Dbała o zdrowie każdej, bo od początku zaczęły Siostry z pracy ciężkiej upadać na siłach i chorować. Obmyśliwała dla nich wakacje.
W pierwszym zaraz roku kilka Sióstr: SS. Alojza, Weronika, Hieronima razem z Matką wyjechały na wakacje do Kalwarii Zebrzydowskiej. Tam dla duszy i ciała czas bardzo pożytecznie spędziły. Przez całe życie czyniła starania, by zabezpieczyć zdrowie Sióstr. (s. Alojza, Faustyna Rostkowska, s.64)
Matka nasza miała wielki dar pociągania ludzi do Boga i utrzymywania przy sobie dziewcząt służących w przytulisku. Była doświadczona, a ujmująca i słodka w obejściu, wpływała na nie nadzwyczajnie. Dbała także o ich zdrowie. Raz jedną słabszą na płuca chciała wysłać do Zakopanego, a była bieda u nas i dziewczyna była biedna, to ubrała ją w welonik naszej próbantki i wysłała z Siostrami do Zakopanego. Zawsze litowała sie nad służącymi i sprawdzała nieraz sama warunki pracy, gdy nieraz skarżyły się niektóre. (s. Alojza, Faustyna Rostkowska, s. 64)
W rozmowie na cotygodniowych skrutyniach z każdą Siostrą osobno zachęcała tak serdecznie i z taką prostotą i miłością matczyną, iż z całym zaufaniem serce, duszę przed Nią się otwierało. Słuchała spokojnie, poważnie, ale czasem uśmiechała się i jak dobra, czuła Matka pouczyła, wyjaśniła albo poradziła: Z tym to najmilsza siostra spowiednika się poradzi, będzie pewniejsza, niż gdyby na moim zdaniu polegała. Dziwnie była dobra, kochająca oraz zapalona do tworzącego się naszego Zgromadzenia. W rekreacjach szczerze wypowiadała swoje na przyszłość pomysły, zamiary. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 72)
Jej macierzyńska dobroć, wielka uprzejma skromność, połączona z powagą i namaszczeniem, widoczna troska i zajęcie się każdą duszą jej powierzoną z osobna. Umiała i znała najmniejsze ścieżyny, żeby do serca wejść i wzbudzić całkowite zaufanie. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 75)
(…) dając Siostrom "posłuszeństwo" mówiła zlecenia dobitnie, nie szeptem lub mało słyszalnym głosem. Wzrok miała badawczy, przenikliwy, ale łagodny i serdeczny. Przy powitaniu jakiejś przyjezdnej siostry szczególniejszą zaraz na wstępie okazywała radość, ucałowała w głowę, często nawet przytuliła do siebie: "Jak się cieszę, że widzę najmilsza siostrę". Pytała o zdrowie, szczegółowo chciała wszystko o niej i o każdej z jej sióstr wiedzieć. Chociaż niektóre sprawy przyszło omawiać z ujemnej strony, słuchała poważnie, dobrotliwie, tłumacząc, że to bez złej woli, że jesteśmy jeszcze słabe w miłości i wszystkim nam brak zaparcia się siebie. Lubiła jakby na siebie przyjmować słabość i braki sióstr, czym porywała i najsłabsze dusze. A nie czyniła tego sztucznie, boć sama była jak kryształ przejrzysta i prosta, politykować nie była zdolna, ani nic fałszować w stosunku tak do siebie jak swoich podwładnych. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 76-77)
(...) mimo upomnień M. Klary nie okazywały poprawy, z bólem serca, ale też z miłości dla Zgromadzenia takie duchy Matka wydalała. Ani płacz, ani prośby nic już nie zmieniło Jej postanowienia. Nie chciała brać na swoje sumienie wielkiej odpowiedzialności. "Niech będzie mało, ale z dobrą wolą przyjęcia na siebie obowiązków" mawiała na posłuszeństwie czy na kapitule i tak wprawną ale stanowczą ręką kierowała pierwszymi krokami rozwijającego się Zgromadzenia. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 81)
Matka Przełożona, pierwsza nasza wychowawczyni, dawała najlepszy przykład jak w Zgromadzeniu naszym na wyglądać wspólne na każdy dzień pożycie. Od nas odbierała głęboki dla Niej szacunek, miłość dziecięcą, poważanie, ale też darzyła każdą, choćby najmłodszą Siostrę szacunkiem, (…); nie wolno było siostrze choćby troszkę powołaniem młodszej odpowiadać siedząco, gdy starsza stała, tak samo przechodząc korytarzami kazała Matka skłaniać głowę, a sama najmłodszej nawet nowicjuszce czy próbantce odpowiadała na ukłon skłonieniem głowy. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 84-85)
Matka Przełożona Klara, sama będąc bardzo wątłego zdrowia, umiała się wczuwać w potrzeby swoich podwładnych. Ubolewała często, iż tak wiele muszą Siostry dawać wysiłków bez dostatecznego odżywiania, ubrania itp. (...) Matka Klara była dobrą administratorką, przewidującą nawet w drobnych szczegółach, co może służyć pomyślnemu rozwojowi nowego Zgromadzenia. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 85)
Niedawno mówiła mi S. Antonina Wilkom, jakie na niej wrażenie zrobiła M. Klara. Była chwilowo w Krakowie, gdy wychodziła od Matki, Matka wzięła swój mały świecznik, odprowadziła ją aż do schodów i stała dopóki siostra nie zeszła na I piętro, gdzie pod drzwiami kaplicy wisiała lampka naftowa i oświecała dalsze zejście. Tyle serca miała dla każdej z nas, swych córek duchownych. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 87)
Matuchna nasza z igiełką w palcach (przy upinaniu welonu) przyszywała, układała, poprawiała, bo taka była dokładna w najdrobniejszych rzeczach, które wykonywała i tego też żądała od swoich sióstr zakonnych. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s.93)
"pamiętajcie, że na to nosicie tytuł matki, żeby wam ta nazwa przypominała, iż jak troskliwa matka macie czuwać nad potrzebami sióstr pod każdym względem, nie skąpić jakoby to, co daje ze swego posagu brała". Tych słów Matka Klara używała, żeby broń Boże nie było tak, że kto mi sympatyczny i umie przymilnie prosić, to zyskuje nawet więcej niż trzeba. To daje powód do szemrania i zazdrości, tego niech się przełożone wystrzegają. Ojciec i Matka tego przestrzegali i w swych naukach na sumienie kładli (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 95)
Matka Przełożona Klara troszczyła się z wielką miłością o zdrowie Sióstr (...) przysłała mi polecenie, iż mam zaraz zasięgnąć porady lekarza i dać Jej zaraz znać co zaordynował.
(...) po zdaniu relacji Matka mi odwrotną pocztą odpisała: "O jakże się zmartwiłam stanem zdrowia drogiej matki, ale to było do przewidzenia przy jej młodych latach a nawale pracy i wilgoci mieszkań, jakie drogie Siostry przez te parę lat musiały przeżywać. Odbiło się to na jej wątłym organiźmie. O jakże pragnę zdrowia drogiej matki! Dokąd nie wyjedzie do Zakopanego proszę i nakazuję po nocach nie pracować i w ogóle do pralni ani prasowni nie chodzić, wstawać później. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 96)
Pragnieniem Matki było, żeby siostry były dobre, święte, polecała miłość wzajemną. Nie znosiła, gdy która z sióstr w Jej obecności wyrażała się niekorzystnie o innej siostrze lub o obcych osobach. Do jednej siostry napisała list z uwagą, gdy dowiedziała się, że ta siostra wydała niekorzystny sąd o innej siostrze. (s. Magdalena Gramek, s. 104)
Wrażenie, jakie Ona zrobiła na mnie pozostało mi do dziś w pamięci. Ta powaga i dobroć, ta łagodność w każdym słowie, ta jakaś nie dająca się opisać duchowość, te głębokie przenikliwe oczy, ten chód poważny, majestatyczny - że się tak wyrażę, ten uśmiech świadczący o macierzyńskim, bardzo dobrym sercu, a przy tym wszystkim ten błysk oczu pełen stanowczości i pewnej surowości gdzie było potrzeba, jak się później w dłuższym z Nią życiu okazało. Jednym słowem bardzo dobra kochająca i dobrze wychowująca swe duchowne córki, ukochana Matka Klara. Takie wrażenie odniosłam z pierwszej dość długiej rozmowy z Matką. Trzeba dodać, że Matkę Klarę bardzo się kochało, ale i bało zarazem, gdy się poczuwało do jakiejkolwiek winy. Gdy spojrzała tymi oczyma głęboko patrzącymi, to miało się wrażenie, że czyta na dnie duszy. Umiała jednak zawsze pogodzić świętą surowość z wielką łagodnością i wyrozumiałością. Gdy widziała, że jakaś siostra bardzo się przejęła Jej upomnieniem, to przytuliła do serca, ucałowała w głowę i czule przemawiała: niech się siostrzyczka tak bardzo nie martwi, bo każdy człowiek ma wady i ułomności i swoje zapatrywanie, ja jednak muszę zwracać uwagę, aby się siostry wyrabiały w cnotach i były dobrymi i pokornymi zakonnicami. Siostrzyczka jeszcze młoda, nie wyrobiona, niedoświadczona, ale jak chce być zakonnicą i służyć Panu Jezusowi, to się poprawi i będzie wszystko dobrze. Nie martwić się, nie płakać, ale wesoło jak zawsze, dalej pracować. - Ofiarowała jakąś drobną rzecz na pamiątkę, pocieszyła, zapytała czy się już nie będzie płakać i trapić, mile się uśmiechnęła i kazała iść do swego zajęcia. Zaprawdę, mówię wszystkim, że się odeszło podniesioną na duszy, nie jak po upomnieniu, ale jak po największej pochwale i praca szła lepiej niż przedtem. (s. Rita Rozalia Ryłko, s.105-106)
Kochała bardzo wszystkie Siostry, a one Ją nawzajem. Gdy Siostry zjeżdżały się na rekolekcje, to nawet z drugiego piętra gdy zobaczyła jaką Siostrę przyjezdną na dole, witała ją serdecznym uśmiechem, a Siostra przyśpieszała kroku w górę, aby jak najprędzej przywitać kochaną, dobrą Matkę Klarę,(…). Tak rwały się serca do Niej, bo to była prawdziwie dobra, kochająca w Bogu wszystkie duchowne córki, Matka. (s. Rita Rozalia Ryłko, s. 106)
Matka Klara chętnie pełniła uczynki miłosierne nie tylko co do duszy, ale również i co do ciała. Oprócz wspierania różnych biedaków strawą i groszem przy furcie klasztornej, posyłała siostry do miasta, do chorych leżących lub staruszek z pożywieniem klasztornym. Dla biednej dziatwy w ochronkach posyłała różne drobniejsze części ubrania i sama robiła z wełny czapeczki, szaliki itp., przeznaczając je dla najbiedniejszych malców. Nigdy nie widziałam Matki Klary próżnującej. Jak tylko zdrowie pozwalało, robiła na drutach różne części ubrania z wełny, poza pracami związanymi z jej urzędem. Nawet najdrobniejsze czynności spełniała doskonale. Każda rzecz była jak najdokładniej wykończona. Zwracała nam też uwagę na dobrą intencję przy pracy. Mówiła, żeby nie dopuszczać do duszy podszeptów miłości własnej i próżnej chwały, a wykonywać wszystkie prace tak jak Bóg chce i Ustawy przepisują, strzec się lenistwa, niewierności, zniechęcenia, gorączki, kaprysu i samowoli.( s. Ignacja Marta Weiss, s.119-120).
Urazy doznane chętnie przebaczała. Pewna siostra wyrządziła Matce kilka razy wielką przykrość. Podziwiałam cnotę Matki, gdy przy najbliższej sposobności spotkania się z tą siostrą nie tylko nie okazała gniewu czy obojętności, ale serdecznie się do niej odezwała, jakby nic nie zaszło. Tak było za każdym razem (s. Ignacja Marta Weiss, s.121)
Matka Klara nie tylko zalecała jakąś cnotę, ale przede wszystkim sama ją praktykowała i własnym życiem zachęcała podwładne siostry do praktykowania cnót na co dzień. Mimo swojej dostojności i pewnego jakby majestatu była przystępna i łatwa w stosunkach z siostrami, co zachęcało siostry do szukania u niej rady w trudnościach życia zakonnego. (s. Ignacja Marta Weiss, s.123)
W wydawaniu poleceń Siostrom raczej prosiła, a nie rozkazywała. Miała w zwyczaju zawsze mówić: "Siostra będzie łaskawa, czy uprzejma, to a to zrobić". Stosunek Jej do Sióstr był macierzyński, ale stanowczy. Lubiła sprawiać Siostrom przyjemność. Robiła na drutach różne rzeczy z wełny i jak dobra Matka umiała podpatrzeć braki w ubraniu, które potem uzupełniała. Bardzo też doceniała pracę Sióstr. (s. Bogumiła Anna Zajchowska, s.128)
Matka Klara odnosiła się do kandydatek z wielką dobrocią i miłością. (s. Bogumiła Anna Zajchowska, s. 132)
Matka Klara odnosiła się do wrogów z dobrocią. Nie zauważyłam nigdy, aby okazywała komu żal lub niechęć, ale przeciwnie, tak się zachowała, jakby ta osoba była Jej najbardziej życzliwa. Miała wielkie przykrości ze strony pań, które u nas mieszkały. Przyczyną były częściowo intrygi jednej naszej siostry. Gdy Ojciec Założyciel chciał tę siostrę wydalić, pojechała do Przemyśla i prosiła, by ją zostawił w Zgromadzeniu, co też uczynił. (s. Bogumiła Anna Zajchowska, s.135)
Przy całej przystępności i łagodności miała jednak stanowczość i powagę. Na każde wezwanie Matki Generalnej szło się - choć niejako z pewnym lękiem, ale i z dziwną radością. (s. Cyryla Bronisława Kosmowska s. 141)
Z wielkim poświęceniem dając sama żywy przykład. Miłe były zwykle te rekreacje - M. Klara siedziała, a my pisklęta otaczałyśmy Ją zwartym kołem. Były i siostry wesołe, które dowcipem i anegdotkami umilały [rekreacje], a bractwo śmiało się do łez i M. Klara cieszyła
się razem z nami z tej niewinnej dziecięcej wesołości, bo w nowicjacie to tak jak dzieci. M. Klara uważała taką wesołość za dobry znak powołania. Rekreacje spędzone pod kierunkiem Matki Klary pozostawiały w duszy dużo pokoju i radości, czułam bliskość Boga. (s. Cyryla Bronisława Kosmowska s. 144)
Była ścisła obserwa, posłuch, oparte na miłości, atmosferze zakonno-rodzinnej. (s. Cyryla Bronisława Kosmowska, s.145)
Miała dużo prostoty i miłego podejścia do sióstr i otoczenia (s. Cyryla Bronisława Kosmowska, s.149)
Widywałam Matkę Klarę jeszcze przyjeżdżając na rekolekcje. Z tych wszystkich krótkich spotkań mogłam stwierdzić ogromną dobroć i życzliwość dla Sióstr, z równoczesną wielką przenikliwością, z jaką Matka dostrzegała nasze dobre i ujemne strony.
Siostry wyrażały się zawsze z wielką czcią i uznaniem dla Matki, podkreślając świątobliwość życia i wielką pracowitość. (s. Walentyna Balbina Pielich s. 152)
Dla siebie, chociaż była generalną przełożoną, nie wymagała wielkiego szacunku, mówiła, że cokolwiek się ma, to pochodzi od Boga. Ale nie tolerowała, gdy jedna siostra drugiej nie okazała należnego szacunku. Gdy jedna z sióstr ubliżyła współsiostrze, Matka zaraz dała jej upomnienie. Tak się nie mówi, bo siostra więcej warta niż królowa na świecie, bo jest oblubienicą Chrystusową, trzeba ją szanować. Żądała dla sióstr wzajemnego szacunku, opartego na pokorze. (s. Izabella Anna Skwara, s. 157)
Siostry bardzo kochały się wzajemnie, jedna dla drugiej była przykładem gorliwości w życiu zakonnym, a Matka Klara była dla nas pochodnią gorejącą na każdym kroku. Do sióstr odnosiła się z niezmierną delikatnością i miłością, toteż jak magnes przyciągała je do siebie. Również wobec obcych była niezmiernie uprzejma i delikatna. Kto tylko zetknął się z Matką Klarą i trochę porozmawiał, był zachwycony Jej dobrocią, łagodnością, pokorą. Miło nam było słyszeć: jaką siostry mają dobrą i mądrą przełożoną. Matka Klara miała również czujnie zwrócone oczy na nowicjat. Chociaż miała do pomocy siostrę mistrzynię, to jednak sama właściwie wychowywała młodzież, dając mistrzyni wskazówki i polecenia. Do nowicjuszek odnosiła się Matka z przemiłą dobrocią i delikatnością. Uczyła je życia duchownego, sumiennej pracy, pokory, zaparcia się siebie i poświęcenia dla bliźnich. Mawiała: "Wolę mieć mniej sióstr w Zgromadzeniu, ale niech będą dobre". Przygotowywała też Matka siostry zawodowo do pracy. Młodym i zdolnym dawała możność zdobycia matury nauczycielskiej, wysyłała na kursy katechetyczne, krawieckie hafciarskie i robót ręcznych, na kursy pielęgnowania chorych czy też gotowania i wypiekania ciast, a nawet na muzykę kościelną i śpiew. Przypominała tylko tym siostrom, by nie opuszczały modlitw i ćwiczeń duchownych i by nie zeświecczały. ( s. Izabella Anna Skwara, s. 162)
Bardzo często wizytowała Matka domy zakonne, nawet każdego roku, jeżeli zaszła potrzeba. Jeździła do Lwowa, do Brodów, do Stryja, do Mikołajowa, do Krosna, do Jaślisk, do Przemyśla, do Tarnowa, do Zakopanego, do Korczyny, a także do Francji. Podczas wizytacji szczegółowo badała każdą siostrę z osobna, co która potrzebuje, jak zachowuje Regułę, jakie braki widzi w tym domu, a nawet jak się zachowuje przełożona wobec sióstr i innych osób. A tak umiała dyskretnie i delikatnie wszelkie sprawy załatwić, ze po wizytacji siostry czuły się jakby nowym duchem owiane i uszczęśliwione. (s. Izabella Anna Skwara, s 162-163)
Matka Generalna Klara swoją macierzyńską dobrocią obejmowała i mnie. Chociaż próbowała, doświadczała, upokarzała, ale zawsze z miłością. Mówiła niekiedy: inne siostry będą prosić i otrzymają, a zdarzyć się może, że siostrzyczka będzie o coś prosić i nie otrzyma. Właśnie gdy była koronacja Matki Bożej Bolesnej u Ojców Franciszkanów w Krakowie, prosiłam o pozwolenie pójścia i nie otrzymałam, inne Siostry poszły, a mnie nie pozwolono. W Wielki Piątek zaś za pokutę musiałam grać, a na drugie śniadanie zjeść dwa jajka, kiedy inne Siostry pościły od nabiału. Matka Generalna Klara była bardzo stanowcza.
Wysłano mnie na wakacje, a gdy tylko z nich powróciłam, zostałam wezwana do Matki Generalnej, na skutek jakiejś skargi na mnie. Otrzymałem ostre upomnienia i upokorzenie. Nic nie mówiąc żałośnie się rozpłakałam, przeprosiłam i poprosiłam o pokutę. W odpowiedzi Matka Generalna uścisnęła mnie i ucałowała mówiąc: Siostrzyczko, to tylko próba, jak to siostrzyczka przyjmie.- Pożegnałam i odeszłam uradowana, jak od rodzonej matki.(s. Wincentyna Maria Pytko, s. 164-165)
Gdy byłam w postulacie, Matka Generalna Klara przychodząc przynosiła mi cukierki, pytała jak się czuję, czy mi się nie przykrzy itp., przy tym nie szczędziła słów pociechy i zachęty, a wszystko czyniła z miłością i troskliwością macierzyńską, że po każdej rozmowie czułam wewnątrz wzmagające się powołanie, nowy zapał do pracy i ofiarności. Czuło się, że każde słowo wychodzące z ust Matki Generalnej Klary, jak doborowe ziarnko padało na glebę miękkiego, młodego serca, a zasilane łaską Bożą zaraz kiełkowało, wszczepione w pień żywotnych soków pierwszych płomiennych zapałów młodego Zgromadzenia. (s. Wincentyna Maria Pytko, s.166)
Uwagi Matki Klary były mocne, ale zaraz zmieniała temat i odchodziło się pocieszonym i uspokojonym, mając głębokie przekonanie o słuszności uwagi czy przestrogi. (s. Angela Anna Trapp, s.168)
Matka Klara dużo pracowała na drutach, lecz pracę tę zawsze odkładała, gdy jaka siostra przyszła do Niej załatwić sprawę; świadczy to o dobrym tonie i miłości do sióstr. (s. Angela Anna Trapp, s.169)
Matka Klara Szczęsna była powierzchowności majestatycznej. W obcowaniu grzeczna, serdeczna, w wydawaniu zarządzeń stanowcza, a miły uśmiech i wesołe usposobienie dodawały Jej wdzięku. Matka Klara Szczęsna była powierzchowności majestatycznej. W obcowaniu grzeczna, serdeczna, w wydawaniu zarządzeń stanowcza, a miły uśmiech i wesołe usposobienie dodawały Jej wdzięku. Bardzo pilnowała, aby ćwiczenia zakonne były dokładnie i w przeznaczonym czasie odprawiane, w ogóle bardzo dbała o ducha zakonnego i doskonałość każdej z nas. Również interesowała sie żywo pracami i zdrowiem Sióstr. Gdy która zachorowała, okazywała jej macierzyńską opiekę. ( s. Amalia Franciszka Witkiewicz, s. 171)
Mimo tych cierpień była zawsze pogodna i pełna miłości względem swoich przeciwników. W mowie i całym postępowaniu odznaczała się prostotą. Wesołość to dobry barometr zdrowych relacji międzyludzkich. (s. Jakóbina Maria Zajchowska, s. 174)
Do wrogów odnosiła się ze słodyczą, uprzejmie. Byłam świadkiem jak witała przyjezdną siostrę, która Jej wiele krwi napsuła, z całą niekłamaną życzliwością i radością. (…) Mimo cierpień była zawsze pogodna i pełna miłości względem swoich przeciwników. (s. Jakóbina Maria Zajchowska, s. 174)
Miała dar uspokajania serc. Siostry szły do Matki Klary może z większym zaufaniem jak do rodzonej matki, ze sprawami duszy i ciała. S. Róża mówiła mi, że gdy było jej tak ciężko, że zdawało się, iż nie uniesie dalej krzyża, szła do Matki, a po rozmowie z Nią ciężar gdzieś się rozwiał i z nowym zapałem podejmowała swoje obowiązki. Na sama myśl wyjazdu na rekolekcje i spotkania z Matką, serce się radowało. Matka osobiście witała zjeżdżające się Siostry i dbała z macierzyńską czułością o wszystkie ich potrzeby. (s. Jakóbina Maria Zajchowska, s. 174)
Troszczyła się nawet o najmniejsze drobiazgi w stosunku do Sióstr. Szczególniejszą opieką otaczała Siostry, które pielęgnowały chorych, chodziły na nocne dyżury i w ogóle. Gdy sama przebywałam przez szereg tygodni przy chorych w Domu Zdrowia w Krakowie i raz w tygodniu przychodziłam do klasztoru do spowiedzi, zawsze podchodziłam do Matki Generalnej, by Ją przywitać i porozmawiać. Dobra, czujna Matka, pytała się o wszystko: jak się czuję, w jakim jestem otoczeniu, czy mam czas na odprawienie ćwiczeń duchownych, czy mogę bywać codziennie na Mszy św., czy zdrowie dopisuje, a nawet i o to, czy mam zawsze przygotowany czysty biały fartuch, żeby czysto i porządnie wyglądać przy chorych. Jeżeli było się przez dłuższy czas bez przerwy przy chorych, Matka Klara zawsze się pytała, czy by się siostrzyczka nie chciała gdzie przejechać, by trochę wypocząć i odprężyć się po tylu nocach czuwania, wchodziła w każdą potrzebę każdej siostry.(s. Brygida Katarzyna Kordas, s.176-177)
Każde z Nią spotkanie napełniało radością. Zewnętrzny wygląd poważny i ujmujący zarazem. W obejściu - mimo powagi i jakby majestatu - była przystępna dla nas. Wszystkie siostry bardzo kochała, czuło się, że ma się matkę, tak była troskliwa i czuła. (…) Pamiętała o imieninach sióstr. Byłam osobiście zawsze bardzo wzruszona, gdy w dzień Patronki otrzymywałam od Niej słowa serdecznej życzliwości. (s. Ludwika Maria Mitera, s. 180)
Była bardzo troskliwa o zdrowie sióstr. Gdy która zachorowała, troszczyła się jak matka. Również dbała, by siostry miały potrzebą bieliznę, ubranie i obuwie. (s. Ludwika Maria Mitera, s. 180)
Jeszcze jeden wielki dar otrzymała Matka Klara od Najwyższego, a mianowicie miłość dla Sióstr. Miłość tę okazywała nam z umieram, ale wyczuwałyśmy ją zawsze nawet podczas surowych napominań. (s. Janina Michalina Milczanowska, s. 182)
W czasie wojny w 1914 r. przeznaczyła mnie Matka Klara do szpitala wojskowego w Wadowicach. I znów ta dobra Matka okazała przy tej okazji swoje wielkie szlachetne serce. Sama zajęła się mną, wyprawiła, pouczyła, pobłogosławiła na podróż i dalsze prace przy chorych rannych z wojny żołnierzach. Zachęcała do ofiarnej pracy kładąc krzyżyk zakonny na czole, uściskała, ucałowała, jak najlepsza matka żegnając swe jedyne dziecko.(s. Olimpia Rozalia Chabowska, s. 186)
Była bardzo pracowita i swoim przykładem zachęcała nas do wykorzystania każdej chwili czasu. Matka Klara była dobra jak prawdziwa matka, pełna miłości i oddania dla sióstr, przy czym stanowcza, lecz bardzo wyrozumiała dla błędów ludzkich. ( s. Olimpia Chabowska, s. 187)
Matka Klara pełniła uczynki miłosierdzia co do ciała; polecała dawać przy furcie ubogim pożywienie i datki pieniężne, i co komu było potrzeba. Mówiła mi jedna dawna nasza siostra, że M. Klara dała jej pieniądze, żeby z drugą siostrą poszła do ubogich rodzin zanieść te pieniądze. Także pamiętam jedną ubogą, która za M. Klary była kilka lat w klasztorze jako chora leżąca, polecała, by jej na niczym nie zbywało aż do śmierci, a później Zgromadzenie ją pochowało. (s. Natalia Elżbieta Wojciechowska , s. 190)
Matkę Klarę obchodziła każda siostra, wczuwała się w jej potrzeby, dała upomnienie jak zaszła potrzeba, ale umiała okazać wielkie macierzyńskie serce, toteż lgnęły siostry do Niej jak do prawdziwej Matki. (s. Lucyna Maria Szmyd, s. 196)
Matka Klara posiadała dar łagodności, mowę dobrotliwą i uspokajająca, nie odczuwałam lęku ani wahania, gdy miałam zwrócić się do Przewielebnej Matki Klary ze swymi prośbami. (s. Tekla Jadwiga Kasprzyk s. 201)
Matka Klara gniew zwalczała, sama była łagodna przy zwracaniu uwag i tego wymagała od sióstr. (s. Tekla Jadwiga Kasprzyk, s. 201)
Poznałam pierwszy raz Matkę Klarę w czerwcu 1911 r. w szpitalu w Krośnie, gdzie ja byłam próbantką, a Matka Klara przyjechała na wizytację. Podczas wizytacji była bardzo miła, serdeczna i uprzejma, rozmawiała z siostrami na rekreacji, przy stole, i także z każdą siostrą z osobna. Bardzo się interesowała siostrami, jeśli zauważyła, że któraś jest smutna, to zaraz pytała: co siostrze dolega, że jest smutna? Również bardzo interesowała się szpitalem, odwiedziła chorych na salach i w ogóle całym szpitalem bardzo się interesowała. Siostry, lekarz, chorzy i służba byli bardzo zadowoleni z wizytacji M. Klary. W Krośnie zabawiła 2 dni, po czym odjechała. Przy pożegnania do każdej siostry serdecznie przemówiła, (…) (s. Edmunda Maria Grzanka, s. 203)
Pamiętam jak organizowała Matka Klara pawilony zakaźne we Lwowie, jak się krzątała z wyprawieniem tam większej ilości sióstr, kazała nam szyć habity służbowe, dla tych sióstr, które jechały do pracy w szpitalu (do pawilonów zakaźnych), sama opracowała wzór specjalny, żeby habity do tej pracy były wygodne i praktyczne. Często tam jeździła, zachęcała siostry do pracy, prosiła żeby się siostry nie zrażały pracą, modliła się sama (jak mówiła) za te siostry i polecała w Krakowie modlić się za nie. (s. Edmunda Maria Grzanka, s. 204 )
Mówiła siostra, która u Matki Klary częściej przebywała, że nigdy nie spotkała Matki próżnującej; jeśli była zdrowa, to przyjmowała siostry przyjezdne, to siostry domowe, które chciały z Matką mówić, to pisywała listy do sióstr na filiach pracujących, w wolnych chwilach robiła ręczne robótki, jak pończochy i inne, cerowała bieliznę swoją, habit, welon itp. Habit nosiła Matka bardzo pocerowany, nawet trudno było zobaczyć materiał pod cerami, a pocerowany był bardzo starannie, czysty, bez żadnej plamki. Również welon nosiła Matka starannie i nieznacznie pocerowany, a zawsze czysty. Jeśli Matka Klara czasami wychodziła przejść się po korytarzu, to zawsze z jakąś robótką w rękach. (s. Edmunda Maria Grzanka, s. 205)
Pamiętam, jak to nas Matka Klara wysyłała na początku wojny światowej w 1914 roku do szpitali wojskowych dla pielęgnowania chorych żołnierzy. Wtedy to bardzo serdecznie się do nas odnosiła, tak nam tłumaczyła, tak nas pouczała jak się mamy zachować wobec chorych i w ogóle wobec wszystkich, z którymi miałyśmy się stykać, z taką prawdziwie macierzyńską miłością polecała nas opiece Serca Jezusowego. mówiła, żebyśmy się w wolnych chwilach modliły i żebyśmy zawsze pamiętały na obecność Bożą, a wtedy nic nam się złego nie stanie (s. Edmunda Maria Grzanka, s. 207)
W 1915 roku, przed wyjazdem do szpitala wojskowego do Przemyśla, byłam dwa razy na pożegnaniu u Matki Klary, a to pożegnanie było tak żałosne, serdeczne. I nie koniec na tym, po chwili Matka Klara zapukała i weszła tam, gdzie się pakowałam, spytała czy mam już wszystko, co mi tylko potrzeba. Nie szczędziła trudu i troszczyła się o najmniejsze rzeczy. (s. Antonina Franciszka Wilkom, s. 208-209)
W nowicjacie przy końcu zachorowałam, bardzo się zmartwiłam, że zostanę wydalona. Spostrzegła Matka Klara, że tak desperuję, przywołała do siebie, wypytała o chorobę, przytuliła do serca biedną nowicjuszkę, uspokoiła. Boże mój, co za otucha wstąpiła do mego serca. Pomyślałam sobie, to prawdziwe serce Matki, lepsza od mojej rodzonej Matki. Pozostałam do końca zupełnie spokojna, pełna ufności, że będę zakonnicą.
Jeżeli zaszło coś pomiędzy Siostrami, zawsze starała się sprawę dokładnie zbadać, której Siostry była wina, dopiero potem dała upomnienie, ale to upomnienie płynęło zawsze z miłości, z głębi serca prawdziwej Matki kochającej swoje dzieci. Jeżeli Przełożona użalała się na Siostry podwładne, Matka nigdy zaraz nie strofowała Siostry, ale zbadała sprawę, a potem mówiła: Moja Siostro Przełożona, każda ma złe strony ale i dobre, jeżeli ją Bóg powołał do zakonu. - Przełożone bardzo liczyły się ze zdaniem Matki. Razu pewnego S. Przełożona wysłała podwładną do Krakowa. Matka nie wzywała jej wcale, więc zdziwiona przyjazdem Siostry wysłuchała jej uważnie i powiedziała: Wszystko dobrze, Siostrzyczko, Siostra się prześpi i jutro z powrotem pojedzie do Lwowa, poprosić na drogę, ja Siostrze dam pieniądze i list do S. Przełożonej. - Zdaje mi się, że Przełożona już nigdy więcej tego nie zrobiła. Matka często upominała Siostry młodsze, aby były dla starszych Sióstr uprzejme, grzeczne i posłuszne, o chore Siostry bardzo dbała. Posyłając Siostry do domów prywatnych, starała się zawsze dowiedzieć, co to za chory, jakie ma warunki, aby odpowiednie Siostry posłać, po powrocie Siostry do domu Matka żądała sprawozdania, czy Siostra może odprawić swoje ćwiczenia, czy nie grozi duszy Siostry nic niebezpiecznego. (s. Eugenia Franciszka Solarz, s. 212-213)
W wypełnianiu obowiązków i w pracy była niezmordowana, dokładna i punktualna - tego też wymagała od Sióstr (s. Genowefa Apolonia Trembecka, s. 216)
Drugi raz widziałam Matkę Klarę, gdy w roku 1915 przejeżdżając z Tarnowa przez Kraków w towarzystwie dwóch Sióstr próbantek - późniejszej S. Apolonii i S. Imeldy - do Wadowic,
do wojskowego szpitala epidemicznego, gdzie pracowały nasze Siostry i cały ówczesny nowicjat, wstąpiłyśmy do Macierzystego Domu w Krakowie. Poszłyśmy przywitać Matkę Generalną do Jej celi. Po macierzyńsku ucałowała nas, potem usiadła na niskiej otomance, a nas usadowiła koło siebie na podłodze i z wielką miłością i troskliwością, jaka wtedy napełniała wszystkich dobrych, Bożych przełożonych, troszczących się o swoją młodzież w takich ciężkich i niepewnych czasach, rozmawiała z nami, jak rozmawia Matka z dziećmi, gdy je w daleką drogę wysyła. Dawała nam pouczenia, wskazówki, jak się mamy zachować w drodze, gdy zajedziemy, w czasie pracy, w razie różnych możliwych zaczepek, jak na nie odpowiadać i reagować. My wpatrzone z całą prostotą w Matkę, wchłaniałyśmy każde Jej słowo jak coś najważniejszego i świętego, a dobroć Matki, z której płynęły wszystkie słowa i rady, przykuwała nas do Niej, zaopatrywała w męstwo na każdą potyczkę i wzmacniała powołanie. Czuło się, że każde Jej słowo owiane jest duchem Bożym, bo oddziaływało na nas po Bożemu.( s. Eufemia Henryka Kasprzycka, s.222)
Gdy zaś zaszła potrzeba zwrócić uwagę lub upomnieć któraś z Sióstr za jakieś uchybienia, zaraz po upomnieniu pierwsza tę Siostrę ucałowała, uściskała, dając jej dowód, że tylko troska o jej postęp zmusza Ja do tego, ale miłość macierzyńska w Jej sercu dla każdej Siostry jest prawdziwa. Umiała osłodzić nawet upomnienia. (s. Eufemia Henryka Kasprzycka, s. 223)
Matkę Generalną Klarę poznałam w 1913 roku. Pierwsze moje zetknięcie się z Matką wywarło na mnie głębokie wrażenie. Była to osoba pełna powagi, bardzo serdeczna i na Jej twarzy zawsze widziałam uśmiech. Na parę miesięcy przed moimi obłóczynami przyszła do mnie do celi i powiedziała: "Anielciu, ja tobie muszę sama uszyć habit" i uszyła. Sama przychodziła do mojej celi i przymierzała czy jest dobry. Na każdym kroku Matka Klara okazywała mi bardzo dużo serca. Jak szła z chórku, to zawsze przychodziła do naszego refektarza i patrzyła czy mamy co jeść, pytała nas czy nie jesteśmy głodne, czyniła to zawsze z uśmiechem na ustach i z życzliwością.( s. Józefa Bratek, s. 227)
Juz przeżyłam 80 lat, lecz zawsze pamiętam moje młode lata i moje przebywanie w Krakowie jako służąca, a miałam w tym okresie około 25 lat. Kiedy przeżywałam różne trudności jako służąca, udałam się do schroniska zakonnic Serca Jezusowego na ulicę Garncarską; i tam, kiedy poznałam Matkę Przełożona Klarę, zauważyłam, że jest prawdziwą Matką i opiekunką sług. Wszystkie podziwiałyśmy jej bezgraniczną miłość i łagodność w każdym słowie. Kiedy się znalazła u nas, to mówiła te słowa: Moje drogie. (s. Anna z Warchołów Ożógowa, s. 230)
Reguła, czyli wierność w zachowaniu Konstytucji Zgromadzenia
Reguła, czyli wierność w zachowaniu Konstytucji Zgromadzenia
Często wypowiadała takie zdanie: "Moje Siostry najmilsze, Serce Boże wezwało nas i wzywa dalej, żebyśmy w gorliwości w Jego służbie nie ustawały, ale z całym oddaniem, nie szczędząc zdrowia i skrócenia życia, dały pewne podwaliny naszego kochanego Zgromadzenia. Nie szczędźmy sił nad własnym wyrobieniem, bo celem naszego powołania jest chwała Bożego Serca i wieczne zbawienie. Albo: Lepiej 10 Sióstr gorliwych niż 100 a niedbałych; której za ciężko, niech idzie" - itp.( s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 73)
(...) mimo całej czułości i dobroci była też nieugięta i stanowcza, nie dopuściła do tego, żeby targować się w posłuszeństwie, kompromisów nie było - tak polecono i koniec, a gdy która odważyła się okazać jakieś niezadowolenie, wtedy głosem pełnym wzruszenia czy wzburzenia, ale zarazem opanowana, wypowiadała do sióstr obecnych gorzkie słowa, np.: "Przyszłyśmy dobrowolnie na służbę do Jezusa, nikt nikogo nie zmuszał, brama zawsze otwarta, niech będzie raczej 10 zakonnic dobrego ducha niż 100, ale z musu jakby krzyż obowiązków dźwigających". (...) Najbardziej przywiązanym do siebie siostrom nie przepuściła, ale tym bardziej je upokarzała i wystawiała na próbę. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 77)
Po modlitwie Mateczka dzieliła się z nami opłatkiem i wypowiedziała życzenia do wszystkich razem, zachęcając do ofiarnego oddania się dla naszego Zgromadzenia, do pielęgnowania cnót gruntownych, jak posłuszeństwo, która to cnota ma być w naszym Zgromadzeniu wybitna cecha każdej służebnicy N.S.J…., (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 80)
Pamiętam, że Matka była zawsze skupiona, niewiele mówiła, była pracowita i dokładna w pracy oraz oszczędna… (s. Magdalena Antonina Gramek, s. 104)
Przed operacją była wysłana przez lekarzy do Rymanowa, miejsca kuracyjnego. Dostałam polecenie, aby z Nią jechać. Tam zawsze można się było z Niej budować, jak ściśle przestrzegała przepisów reguły, jak pilnie odprawiała wszystkie ćwiczenia duchowne, jak była zawsze skromna, ułożona, poważna, a przy tym bardzo miła i naturalna. Starała się być posłuszną wszystkim lekarzom i polecenia ich co do kuracji wiernie spełniała. (s. Rita Rozalia Ryłko, s.107)
Nigdy nie widziałam Matki Klary próżnującej. Jak tylko zdrowie pozwalało, robiła na drutach różne części ubrania z wełny, poza pracami związanymi z jej urzędem. Nawet najdrobniejsze czynności spełniała doskonale. Każda rzecz była jak najdokładniej wykończona. Zwracała nam też uwagę na dobrą intencję przy pracy. Mówiła, żeby nie dopuszczać do duszy podszeptów miłości własnej i próżnej chwały, a wykonywać wszystkie prace tak jak Bóg chce i Ustawy przepisują, strzec się lenistwa, niewierności, zniechęcenia, gorączki, kaprysu i samowoli. Służebnica Bożego Serca winna starać się o uświęcenie wszystkich czynności. Winna wnikać często w ciągu pracy w to Serce i patrzeć okiem wiary i miłości, objawiać (s. Ignacja Marta Weiss, s. 120)
Matka Klara bardzo dbała o zachowanie naszych Ustaw. Była obserwantką reguły we wszystkim, a szczególnie co do zachowania milczenia w czasie i miejscach zabronionych na rozmowę. Przestrzegała przepisów odnośnie milczenia i pilnowała by wszystkie siostry ten punkt reguły świętej dokładnie zachowywały. W klasztorze naszym na znak dzwonka rzeczywiście panowało milczenie i skupienie, gdy zaś czasem jaka siostra przerwała je, była zaraz przez Matkę Klarę upomniana. Pewnego razu jedna z pań lokatorek wszczęła ze mną rozmowę na balkoniku przy chórku, zauważyła to Matka Klara i zrobiła mi później taka uwagę: "Trzeba było zrobić krzyżyk na ustach, dając znać, że teraz mamy milczenie". Byłyśmy tak przejęte duchem obserwy zakonnej, że prawie nie zdarzało się, aby jaka siostra ośmieliła się przerwać ścisłe milczenie po wieczornej modlitwie. Również dokładnie przestrzegano milczenia obowiązującego w ciągu dnia. Nie pamiętam, aby Matka Klara uchybiła kiedy pod tym względem. Nieraz przesiedziałyśmy przy pracy i trzy godziny, jeśli obowiązywało milczenie, nie przemówiła ani słowa. (s. Ignacja Marta Weiss, s. 121-122)
Matka Klara wpajała w nas ducha posłuszeństwa i wierności w małych rzeczach. (s. Ignacja Marta Weiss, s.122)
Zawsze widzę Matkę Klarę skupioną, zjednoczoną z Bogiem, doskonale wypełniającą śluby i Regułę zakonną, pełną miłości bliźniego, pokorną, nie szukającą rozgłosu, zapartą, cierpliwą, doskonale opanowaną i całkowicie zdaną na wolę Bożą we wszelkich przeciwnościach życia. Obserwowałam Matkę Klarę z bliska przez szesnaście lat i stwierdzam, że codziennie budowała mnie swoim postępowaniem. (s. Ignacja Marta Weiss, s.126)
Wpajała zamiłowanie karności zakonnej, szacunku i wierności dla Ustaw. Była stanowcza, ale i serdeczna jak matka, przystępna dla każdej nowicjuszki, toteż kochały Ją i darzyły pełnym zaufaniem. ( s.Bogumiła Anna Zajchowska, s. 132)
Szczególniej kładła nacisk na zachowanie Reguł i modlitw obowiązkowych, jak rozmyślanie, Officjum itp. (s. Bogumiła Anna Zajchowska, s. 134)
Tłumaczyła nam ustawy bardzo skrupulatnie i jak się poświęcać dla drugich, jak się zachowywać w różnych wypadkach życiowych, pokory, zaparcia w przeciwnościach, a to wszystko ma płynąć z miłości dla Serca Pana Jezusa.( s. Cyryla Bronisława Kosmowska, s. 144)
(…)przedstawiła mi Matka Klara prace w klasztorze, że nie tylko trzeba się modlić, ale trzeba też spełniać różne prace wyznaczone przez posłuszeństwo, mianowicie trzeba prać, prasować, szorować, sprzątać, pielęgnować chorych i w ogóle wszystko co będzie polecone wykonać, a "panienka pewnie w domu tego nie robiła, to będzie ciężko przyzwyczaić się do takich prac i posłuszeństwo też nie jest tak łatwe do wykonania. Przede wszystkim zaś trzeba zachować regułę, bo kto zachowa regułę może być kanonizowany nawet bez cudów. Ale najważniejsze - trzeba się dużo modlić o łaski potrzebne, a Pan Bóg wszystko da". Ja, wysłuchawszy co Matka Klara mówiła, odpowiedziałem, że może Pan Bóg pozwoli i mnie to wszystko wykonać. (s. Izabella Anna Skwara, s. 154)
Ducha posłuszeństwa uczyła swe siostry podwładne. Mawiała, że nie należy kończyć w pisaniu zaczętego słowa, gdy głos dzwonka wzywa na modlitwę czy do innego zajęcia, bo głos dzwonka to głos Boży. Kiedy wyznaczyła siostrom jakąś pracę, żądała, by była wykonana natychmiast, bez ociągania się i by była spełniona dokładnie i sumiennie. (s. Izabella Anna Skwara, s.158)
Matka Klara była zakonnicą pełną ducha Bożego. Charakter energiczny, stały, lecz pełen dobroci i cichości. Oblicze poważne, majestatyczne, na którym malował się uśmiech dobroci.
Matka Klara była żywym odbiciem reguły świętej, surowa w przestrzeganiu najdrobniejszych przepisów Ustaw, toteż karciła surowo najlżejsze uchybienia.
Matka Klara była pełna poświęcenia, zaparcia się i ofiary. Zwykła była mawiać: Siostrzyczko, wszystko z miłości dla Pana Jezusa, więc każdą czynność, obowiązek jak najstaranniej, dokładnie, doskonale wypełniać musimy. W posłuszeństwie najmniejszej nie cierpiała zwłoki, za najmniejsze przewinienia upominała z wielką stanowczością, lecz nigdy nie widziałam Matki Klary uniesionej niecierpliwością. Jej stanowczość była raczej połączona z miłością i sprawiedliwością. Matka Klara była całą swą istotą oddana Bogu. Wielka miłośnica życia ukrytego, nie szukała rozgłosu, mimo swego urzędu [Przełożonej] Generalnej nie wychodziła prawie że nigdy, wszystkie sprawy powierzała innym Siostrom. (s. Augustyna Aniela Chmielewska, s.170)
Bardzo pilnowała, aby ćwiczenia zakonne były dokładnie i w przeznaczonym czasie odprawiane, w ogóle bardzo dbała o ducha zakonnego i doskonałość każdej z nas. (s. Amalia Franciszka Witkiewicz, s.171)
Dbała bardzo o zachowanie ducha zakonnego i Reguły świętej. Martwiła się zaś, jeżeli jakiś przepis Ustaw nie był zachowany lub był zaniedbany. Matka Klara sama była chodzącą regułą. Tak była przejęta swoim odpowiedzialnym stanowiskiem, [trosk] o całe Zgromadzenie i o każdą Siostrę z osobna, że nie zaniedbywała niczego, by każda Siostra jak najlepiej odpowiedziała swojemu zadaniu.( s. Brygida Katarzyna Kordas, s.176)
Troskliwie przestrzegała Reguły świętej, np. odnośnie milczenia. Gdy zauważyła jakieś przekroczenie, kazała zadośćuczynić. (s. Ludwika Maria Mitera, s. 180)
Zdaje się w r. 1912 Matka Klara przyjechała do Alzacji na wizytację. Była zainteresowana wszystkim, wchodziła w szczegóły, np. czy Reguła jest zachowana, czy miłość i zgoda panuje między siostrami, jaki nas duch ożywia, w ogóle badała czy jesteśmy dobrymi zakonnicami. Przeprowadzona wizytacja podniosła nas na duchu i zachęciła do dalszej ofiarnej służby Bożej. (s. Olimpia Rozalia Chabowska, s. 186)
Mówiła, że praca od Sióstr powinna wyjść jak z pudełka. Uczyła więc Siostry dokładności i sumienności we wszystkim. (s. Eufemia Henryka Kasprzycka, s. 223)
Rady ewangeliczne
CZYSTOŚĆ
Matka Klara odznaczała się cnotą czystego serca. Nigdy nie używała słów drażliwych, przeciwnych przyzwoitości, mówiła skromnie i tylko to, czego wymagał Jej obowiązek. ( s. Izabella Anna Skwara, s.158)
UBÓSTWO
Matka Klara bardzo pilnowała i upominała siostry, żeby nie niszczyć ubrania i bielizny, małą nawet niteczkę zużyć, nie rzucać, domaga się tego cnota ubóstwa, by każdą rzecz szanować. Gdybyśmy były u rodziców czy na swoim i pracą osobistą na każdą rzecz zarabiały, jak byśmy się starały, żeby utrzymać najdrobniejszy przedmiot w dobrym stanie. Matka Klara (...) bardzo troszczyła się o zaopatrzenie sióstr we wszystko, co było w granicach możności (...) a jak się cieszyła, trzeba by Ją wtedy widzieć, gdy tej lub owej siostrze coś nowego starannie uszytego podała. (S. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 82-83)
Pamiętam, że Matka była zawsze skupiona, niewiele mówiła, była pracowita i dokładna w pracy oraz oszczędna. Uczyła nas szanować rzeczy należące do Zgromadzenia, zwłaszcza sprzęty i rzeczy dane do osobistego użytku. Bardzo kochała ubóstwo. Polecała nam w czasie deszczu zamykać okna, aby ramy nie niszczyły się, (…) Podłogi w celach były szorowane. Matka Klara zawsze sama sprzątała swoją celę, a podłogę zmywała klęcząc na kolanach. (s. Magdalena Antonina Gramek, s.104)
W liczbie niepoślednich cnót, jakie zdobią naszą Matkę mocno wybija się cnota ubóstwa zakonnego. Cela, w której mieszkała Matka Klara była urządzona skromnie, znajdowały się tylko konieczne sprzęty(…). Na ścianie były trzy małe obrazy: Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus (Dzieciątka z sercem na koszulce), obraz Matki Bożej z Lourdes (haftowany przez nasze siostry) i obraz św. Franciszka. Tak umeblowana cela nie posiadała żadnych makatek, obrusów, serwetek - zdobiła ją tylko woń franciszkańskiego ubóstwa. Stosownie do przepisów naszych ustaw, cele sióstr w podobny sposób były urządzane, nad czym Matka Klara bardzo czuwała. (s. Ignacja Marta Weiss, s.122)
Matka Klara nie tylko zalecała jakąś cnotę, ale przede wszystkim sama ją praktykowała i własnym życiem zachęcała podwładne siostry do praktykowania cnót na co dzień. Mimo swojej dostojności i pewnego jakby majestatu była przystępna i łatwa w stosunkach z siostrami, co zachęcało siostry do szukania u niej rady w trudnościach życia zakonnego. (s. Ignacja Marta Weiss, s. 123).
Siostry nasze żyły w wielkim ubóstwie, bardzo pracowały, początkowo zarabiały na życie praniem bielizny z kościołów i klasztorów krakowskich. (s. Bogumiła Anna Zajchowska, s. 132).
Brzydziła się lenistwem. Poza urzędem czy chorobą, zawsze była zajęta, robiąc na drutach ciepłe rzeczy dla sióstr. W ogóle była siostrom bardzo oddana, jak matka rodzona. Gdy tylko trochę lepiej się czuła, zaraz krzątała się, czy to w refektarzu - wiedziała jaki specjał której położyć, np. na święta, ogromnie to podbijało nasze serca. (s. Cyryla Bronisława Kosmowska, s. 149)
Ubóstwo Matka Klara kochała ubóstwo. Lubiła, żeby siostry miały wszystko porządne, z odpowiedniego materiału, ale bez przesady, bez zbytku. (…) Surowo karciła siostry, które nie szanowały rzeczy danych im do użytku czy rzeczy służących wszystkim, lub które na własną rękę coś kupowały. Sama bardzo przestrzegała ubóstwa. (…) Nigdy jednak nie mówiła Matka Klara o ubóstwie, gdy chodziło o kościół czy kaplicę. Paramenty kościelne kupowała bardzo gustowne i w dobrym gatunku, siostry pięknie haftowały szaty liturgiczne, a zakrystianka miała polecone starannie ubierać ołtarze. Na ten cel nigdy nie żałowała Matka pieniędzy, a nawet utrzymywała stałego ogrodnika do pielęgnowania kwiatów i zieleni. Figura św. Józefa była zawsze ubrana kwiatami, szczególnie w miesiącu marcu nie szczędziła Matka pieniędzy, by kupić jak najpiękniejsze kwiaty, tulipany, hiacynty, azalie itp. Roztropne ubóstwo zalecała Matka w żywieniu sióstr. Nic nie mogło się zmarnować, ale pożywienie musiało być dostateczne, żeby siostry nie były głodne. (…) Dobrze rozumiała Matka Klara ubóstwo gdzie było potrzeba kazała dać, ale karciła nadużycia. Jedna z sióstr bardzo lubiła konie, dla nich musiało być owsa pod dostatkiem, a nawet i kostki cukru, ale Matka Klara skarciła ją i przypomniała zasady ubóstwa. (s. Izabella Anna Skwara, s. 159-160)
Matka Klara kochała ubóstwo. Lubiła, żeby siostry miały wszystko porządne, z odpowiedniego materiału, ale bez przesady, bez zbytku. (s. Izabella Anna Skwara, s. 159).
Matka Klara nigdy nie próżnowała, ale zawsze była zajęta pożyteczną pracą. Najczęściej robiła na drutach swetry, halki dla Sióstr, to znów łatała habity i bieliznę. (s. Jakóbina Maria Zajchowska, s.172)
Kochała ubóstwo. W celi miała tylko najkonieczniejsze sprzęty, na co lekarz nawet zwrócił uwagę. Habit miała połatany, z najprostszej materii. Gdy obcięłam u pończoch stopy, aby nowe przyszyć, zwracała uwagę czy już naprawdę tak zniszczone, że nie dały się pocerować. Aby zapobiec wykroczeniom przeciw ubóstwu, polecała przynieść zniszczone rzeczy do wymiany. ( s. Jakóbina Maria Zajchowska, s.173)
Zapasów nie lubiła gromadzić, kochała ubóstwo, wielką ufność pokładała w Bogu, a tym co było zawsze dzieliła się z ubogimi. Nie wolno było ubogiego odprawić od furty bez jałmużny, ani też dawać zlewek. Siostry, które chodziły do miasta z bańkami, a napotkały gdzieś w suterynach biednych opuszczonych, donosiły o tym Matce, a Matka wysyłała którąś z Sióstr, aby zaniosła coś do zjedzenia. Siostry miały skromne posiłki, nieraz więc sobie odmawiały, aby się podzielić z ubogimi. Mówiła Matka: Pamiętajcie, że w każdym biednym jest Chrystus, dajemy samemu Chrystusowi. Młodym Siostrom wysyłanym na filie, każdej z osobna dawała Matka upomnienie i naukę, stosowną do powierzanego jej obowiązku. Mnie, kiedy po skończonym nowicjacie złożyłam pierwsze śluby i byłam wysyłana do chorych, poleciła, bym w każdym chorym widziała samego Chrystusa. "Gdy spełniać będziesz każdą czynność, choćby najbardziej przykrą i wstrętną, przedstaw sobie, że sam Chrystus leży przed tobą, a On ci doda siły i z miłością wszystko spełnisz dla Niego". Te słowa kochającej Matki pozostały mi głęboko w duszy po dzień dzisiejszy. (s. Eugenia Franciszka Solarz, s. 213)
POSŁUSZEŃSTWO
(…) mimo całej czułości i dobroci była też nieugięta i stanowcza, nie dopuściła do tego, żeby targować się w posłuszeństwie, kompromisów nie było - tak polecono i koniec, a gdy która odważyła się okazać jakieś niezadowolenie, wtedy głosem pełnym wzruszenia czy wzburzenia, ale zarazem opanowana, wypowiadała do sióstr obecnych gorzkie słowa, np.: "Przyszłyśmy dobrowolnie na służbę do Jezusa, nikt nikogo nie zmuszał, brama zawsze otwarta, niech będzie raczej 10 zakonnic dobrego ducha niż 100, ale z musu jakby krzyż obowiązków dźwigających".
(...) Najbardziej przywiązanym do siebie siostrom nie przepuściła, ale tym bardziej je upokarzała i wystawiała na próbę. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 77)
Po modlitwie Mateczka dzieliła się z nami opłatkiem i wypowiedziała życzenia do wszystkich razem, zachęcając do ofiarnego oddania się dla naszego Zgromadzenia, do pielęgnowania cnót gruntownych, jak posłuszeństwo, która to cnota ma być w naszym Zgromadzeniu wybitna cecha każdej służebnicy N.S.J. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 80)
Jakże to nie podziwiać tę macierzyńską troskę o zdrowie Sióstr, które tak wielką miłością i przywiązaniem darzyła; bardzo wymagała posłuchu od podwładnych, ale też wczuwała się, ile nieraz walki i zaparcia się kosztuje cnota, toteż nieraz delikatną obdarzyła pochwałą, uznaniem i okazała zadowolenie. Gdy M. Klara widziała, że się siostra przełamuje, sprawiało Jej to radość, na twarzy zjawiał się uśmiech; taką siostrę zwykle ściskała i mówiła: "To wszystko dla P. Jezusa". (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 84)
Mówiąc szczerze, Matka nasza nie pytała się pierwsza czy siostra chce jakiś obowiązek przyjąć czy nie, obmyślała, bo porywczo na chybił trafił nie dawała rozkazów, ale co już postanowiła, żadna nie odważyła się temu oponować, czy się podobało, czy nie, żadnego układu ze sobą, żadnego kompromisu nie dopuściła (...) dopilnowała, żeby każdy drobny nawet na pozór rozkaz każda siostra wypełniła i nie przepuściła żadnej. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 97)
Drugą cnotą wybitną u Matki Klary było posłuszeństwo. Ojcu Założycielowi była tak posłuszna, że niejednokrotnie mimo choroby zrywała się z łóżka, żeby wykonać to, co Ojciec polecił, choćby to była podróż z Krakowa do Przemyśla. Ducha posłuszeństwa uczyła swe siostry podwładne. Mawiała, że nie należy kończyć w pisaniu zaczętego słowa, gdy głos dzwonka wzywa na modlitwę czy do innego zajęcia, bo głos dzwonka to głos Boży. Kiedy wyznaczyła siostrom jakąś pracę, żądała, by była wykonana natychmiast, bez ociągania się i by była spełniona dokładnie i sumiennie.( s. Izabella Anna Skwara, s.158)
Miłość i nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny i do patronów Zgromadzenia
Miłość i nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny i do patronów Zgromadzenia
Matka Klara żywiła także gorące nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Często nas zachęcała do modlitwy o rozszerzenia czci i miłości do Najświętszej Maryi Panny nie tylko w sercach sióstr, w całym naszym Zgromadzeniu, ale po całym świecie. Szczególnie zachęcała nas do modlitwy w intencji rozszerzenia czci N.M.P. jako Królowej Korony Polskiej. To co nam nakazywała i do czego nas zachęcała, sama stale czyniła. O Matce Bożej mówiła z czułością dziecka. Straciła w dzieciństwie swoja rodzoną matkę, dlatego też może tak kochała nabożeństwo ku czci Maryi. Uważała Ją bowiem za swoją Matkę i często nam o tym mówiła. Nigdy nie opuszczała nabożeństw majowych i październikowych i codziennie odmawiała różaniec.( s. Ignacja Marta Weiss, s.118-119)
Św. Józef
Braki w domu. bywały nieraz dotkliwe. Do św. Józefa modliłyśmy się zawsze i chodziłyśmy często przed Jego cudowny obraz w kościele SS. Bernardynek. Przychodził nam zawsze z pomocą, czy to przez ziemskiego opiekuna naszego, Ojca Założyciela, który miał serce czułe, czy przez innych. Raz nie było węgla w domu, a tu kuchnia i pralnia potrzebuje go dużo. Zjawiła się jakaś starsza pani, bardzo miła, chciała się widzieć z przełożoną, wypytała z zajęciem o wszystko, w końcu spytała czy nam czegoś nie trzeba. Tego jeszcze dnia przysłała 50 ctn, węgla. Była to p. Zofia Wołodkowiczowa, od tego czasu nasza największa dobrodziejka.( s. Alojza, Faustyna Rostkowska, s. 44)
Oprócz wielkiego nabożeństwa, jakim się odznaczała do Przenajśw. Sakramentu i Serca Jezusowego, miała też nabożeństwo do św. Józefa, to też – śmiało mogę powiedzieć – że Matka Klara wszczepiła w nowo powstałym Zgromadzeniu stałe, żywe i drogie nabożeństwo do Patryarchy świętego naszego Józefa, który ufności naszej nie zawiódł i cudownej prawie opieki dawał dowody, tak w materialnych jak i duchowych potrzebach Zgromadzenia. Można by przytoczyć wiele takich łask prawie cudownej opieki. Matka Klara i pierwsze członkinie Zgromadzenia opierałyśmy się na tej niezawodnej opiece naszego Patrona (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s. 73)
Nabożeństwo wielkie miała do św. Józefa, Oblubieńca N.P. Maryi. (s. Weronika Zofia Żmudzińska, s.74)
Ufność zawsze pokładała w Bogu. W trudnych chwilach wysyłała po dwie siostry do kościoła SS. Bernardynek, gdzie jest całodzienne wystawienie Najśw. Sakramentu i gdzie znajduje się obraz św. Józefa słynący cudami, aby wypraszały potrzebną pomoc Bożą. Również z polecenia Matki Klary chodziłyśmy na Wawel do grobu Królowej Jadwigi i do grobu św. Stanisława Szczepanowskiego, aby ich prosić o orędownictwo u Boga. Nadzieja Matki Klary położona w Bogu nie zawodziła, zwykle wszystkie sprawy zostawały pomyślnie załatwiane. (s. Ignacja Marta Weiss, s.116)
Matka Klara miała też wielkie nabożeństwo do św. Józefa, toteż od czasu do czasu, a szczególnie we wszystkich ważniejszych sprawach, posyłała siostry do cudownego obrazu u SS. Bernardynek na adorację. (s. Cyryla Bronisława Kosmowska, s. 142)
Czasem Matka opowiadała jak ciężko było w początkach Zgromadzenia, nieraz jadło się tylko ziemniaki odgrzane z dnia poprzedniego, bo nie było pieniędzy na bieżące wydatki. Ale Matka Klara niczym się nie zrażała, własną postawą zachęcała siostry do wytrwania i do ufności w pomoc św. Józefa. Posyłała siostry do SS. Bernardynek przed cudowny obraz świętego Opiekuna i prawie zawsze była wysłuchana. (s. Izabella Anna Skwara, s. 161)
Miała nabożeństwo do św. Józefa. Przy budowie klasztoru napotykano na duże trudności natury materialnej. Matka Klara sama chodziła i innym Siostrom polecała codziennie jakby pielgrzymkę do klasztoru SS. Bernardynek, by tam przy cudownym obrazie św. Józefa wypraszać potrzebne łaski.( s. Jakóbina Maria Zajchowska, s. 172)
Patronowie Zgromadzenia
Matka Klara czciła też bardzo świętych Patronów Zgromadzenia. Przed ich uroczystościami zawsze odprawiała nowennę i nam o tym przypominała. Na rekreacjach często mówiła nam o ich cnotach. Św. Józefa uważała za wzór życia wewnętrznego. Św. Franciszka ukazywała jako wzór zaparcia się siebie. U św. Stanisława Kostki podkreślała niewinność tego młodzieniaszka i jego gorące nabożeństwo do Najśw. Maryi Panny. W świętym Wincentym a Paulo podziwiała gorliwość apostolską i poświęcenia się dla biednych i cierpiących. Św. Klarę stawiała nam za wzór umartwienia i zamiłowania ubóstwa. U św. Elżbiety podkreślała niezwykłą pokorę i litościwe serce dla biednych. Św. Zytę pokazywała nam jako wzór posłuszeństwa i pracowitości i przykład dla służących i robotnic. U św. Małgorzaty wskazywała żarliwość w rozszerzaniu nabożeństwa do Serca Jezusowego. Chociaż uroczystości świętych Patronów nie były dniami wolnymi od pracy, to jednak dni te były za życia Matki Klary szczególnie wyróżniane. Na rekreacji opowiadała nam o tych Świętych i siostry zachęcała, by coś o nich mówiły.(s. Ignacja Marta Weiss, s. 119)
Św. Franciszek
Cela, w której mieszkała Matka Klara była urządzona skromnie, znajdowały się tylko konieczne sprzęty, a to: łóżko żelazne, umywalnia drewniana, stół prosty, małe biurko, kilka zwykłych krzeseł, mała szafa na ubranie i komoda. Na ścianie były trzy małe obrazy: Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus (Dzieciątka z sercem na koszulce), obraz Matki Bożej z Lourdes (haftowany przez nasze siostry) i obraz św. Franciszka. (s. Ignacja Marta Weiss, s. 122)
O pokorze Matki Klary musiałabym wiele pisać, miała ducha pokory św. Ojca Franciszka i w tym duchu żyła. (s. Izabella Anna Skwara, s. 157)
Przypominała, że jesteśmy córkami św. Ojca Franciszka, nie powinnyśmy więc używać czegokolwiek co tchnie próżnością. (s. Izabella Anna Skwara, s. 159)
Po złożeniu ślubów poszłam podziękować za śluby. Matka była bardzo serdeczna i mówiła, żebym się dobrze trzymała, a szczególnie, żebym się starała o zachowanie reguły, bo jeśli zachowam wiernie regułę, to będę wierna córką św. Ojca Franciszka, a jeśli nie zachowam
reguły, to nasz św. Ojciec Franciszek nie przyjmie mnie za swoją córkę. (s. Edmunda Grzanka, s. 206)