ZGROMADZENIE SŁUŻEBNIC NAJŚWIĘTSZEGO SERCA JEZUSOWEGO
DOM GENERALNY
ul. Garncarska 24
31-115 Kraków
generalat@sercanki.org.pl 
12 422 57 66

PROWINCJA NMP KRÓLOWEJ POLSKI, CZĘSTOCHOWA
ul. Spadzista 15
42-200 Częstochowa
prowincjaczestochowa@sercanki.org.pl 
34 363 36 27

PROWINCJA ŚW. JÓZEFA, RZESZÓW
ul. ks. J. Sondeja 7
35-011 Rzeszów
prowincjasj@sercanki.org.pl 
17 852 07 40

 

 

Wstęp
Klęska, jaką monarchia austro-węgierska poniosła w wojnie z Prusami w 1866 r. przyspieszyła - trwający już od lat - proces tworzenia się autonomii galicyjskiej. Austria utraciła bowiem wówczas charakter niemieckiego mocarstwa, a hegemonię w tej części Europy Środkowej przejęły Prusy. Również w łonie imperium habsburskiego odczuwalna była opozycja narodów, które znalazły się pod berłem Franciszka Józefa I. Aby zatem zapobiec dalszemu rozpadowi państwa zmieniono kurs polityki wewnętrznej - zrezygnowano z rządów absolutystycznych, na rzecz tendencji liberalnych.

Znaczącym wyrazem takiego stanu rzeczy było zaś przekształcenie monarchii absolutnej w konstytucyjną oraz nadanie statusu autonomicznego wybranym prowincjom kraju. W ramach rzeczonych reform Galicja – ze stolicą we Lwowie - otrzymała lokalny parlament i rząd, a tamtejszy Sejm Krajowy uzyskał możliwość decydowania o wielu dziedzinach życia społecznego, w tym o działalności charytatywno-opiekuńczej.

1. Kraków na przełomie XIX i XX w.
Kraków okresu autonomii galicyjskiej, tj. lat 1867 – 1914, w zakresie swobody rozwoju polskiego życia publicznego i oświaty miał dobre warunki. Był on nośnikiem wielkiej tradycji narodowej, przechowywał pamiątki i świadectwa dawnej świetności Polski, stwarzał również atmosferę sprzyjającą działalności naukowej, politycznej i społecznikowskiej. Przełom XIX i XX w. był wreszcie okresem, gdy Królewskie Miasto przekształcało się w ośrodek nowoczesny także i z gospodarczego punktu widzenia. W latach wcześniejszych bowiem - gdy gwałtownie rozwijała się przemysłowa Łódź, a Warszawa awansowała do rangi metropolii - Kraków był jeszcze ciągle biedną, pogrążoną w powszechnym marazmie mieściną. Nie bez znaczenia dla tak negatywnego stanu rzeczy był zapewne również pożar, który wybuchł tu 18 lipca 1850 r i zniszczył 160 domów, 4 kościoły oraz 2 klasztory, pozostawiając bez dachu nad głową ponad tysiąc rodzin.

Dopiero po 1866 r. – podobnie z resztą jak Lwów – Kraków stał się terenem intensywnej działalności politycznej, kulturalnej i przemysłowej. Już bowiem dnia 2 lutego wspomnianego roku Sejm Królestwa Galicji i Lodomerii wraz z Wielkim Księstwem Krakowskim uchwalił tymczasowy statut gminy dla stołecznego miasta. Ożywieniu uległ również ruch budowlany, co poniekąd uznać można za jedyny pozytyw wyżej wzmiankowanej pożogi. Dzięki kontaktom ze Śląskiem pruskim wprowadzono wówczas nowe materiały budowlane  i technologie. A prowadzone równolegle, dobrze płatne, prace przy fortyfikacjach miejskich spowodowały aktywizację miejscowej ludności i napływ siły roboczej z zewnątrz.

Ów Kraków przełomu stuleci nazywany był czasem „polskim Rzymem” i „polskim Piemontem”, lecz aby w pełni zrozumieć te porównania trzeba zdać sobie sprawę z całej złożoności zjawiska, jakim było to miejsce. Można bowiem mówić o istnieniu w owym jednym mieście kilku „miast”. Był bowiem Kraków arystokratyczny i robotniczy, Kraków inteligencji i artystów, Kraków żydowski i wojskowy, Kraków działaczy niepodległościowych z Józefem Piłsudskim na czele, a wreszcie – Kraków duchowieństwa  i ubogich służących oraz Kraków zakładów dobroczynnych. Przy czym realizując temat niniejszego opracowania wypada skupić się przede wszystkim nad tą ostatnią „twarzą” Królewskiego Miasta. A jest doprawdy nad czym się pochylić, skoro w 1881 r. Ludwik Waryński – skądinąd z właściwą dla socjalistów niechęcią względem instytucji kościelnych – stwierdził: Uliczne żebractwo nigdzie tak w oczy nie bije, jak w owym polskim Rzymie.

Pamiętać przy tym należy, iż całe to krakowskie „bogactwo” społeczne mieściło się w XIX stuleciu na niewielkiej powierzchni około 6 km², ściśniętej wieńcem fortów. Rozwój liczebny ludności miasta dotyczył więc głównie jego przemieści, gdyż na terenie śródmieścia władze wojskowe zakazywały wznoszenia wyższych budowli. Dopiero z czasem, w wyniku długotrwałych starań, udało się poszerzyć Kraków poza granice pierwszego pierścienia fortyfikacji. Zaś w latach 1910 – 1915 - w wyniku włączenia sąsiednich gmin wiejskich, a w końcu i Podgórza - powierzchnia miasta wzrosła do 47 km². Tym samym Kraków stał się potężnym centrum polskości, do którego ściągały tłumy rodaków, także z innych zaborów. 

Niemałe znaczenie dla rzeczonego rozwoju miasta miało jego włączenie w ciąg sieci kolejowej, które nastąpiło w 1847 r. Na przestrzeni kolejnych lat uzyskano stopniowo połączenia na zachód (z Wiedniem, Wrocławiem oraz z Warszawą przez Częstochowę), a także z kierunkiem wschodnim (ze Lwowem). Brakowało natomiast połączeń z terenami północnymi (jeśli nie liczyć linii do Kocmyrzowa), a niewygodne połączenia z południem uruchomiono dopiero z pewnym opóźnieniem. Wiele obiecywano sobie w tym względzie po projekcie budowy wielkiego kanału Wisła – Dunaj, z portem rzecznym właśnie w Krakowie. Do realizacji tegoż przedsięwzięcia nigdy jednak nie doszło.

Równocześnie z postępem gospodarczo-budowlanym umacniała się pozycja Krakowa jako ośrodka życia religijnego, co niewątpliwie wiązać należy z odnowieniem w 1880 r. tutejszej diecezji. Z niewielkiego – bo liczącego zaledwie 1258 km² powierzchni – wikariatu apostolskiego, stała się ona wówczas okręgiem obejmującym obszar całej Galicji zachodniej (co po dalszym rozszerzeniu w 1886 r. dało 7159 km²), podległej bezpośrednio Stolicy Apostolskiej. Po trwającym 44 lata wakacie powołano tu także biskupa ordynariusza w osobie Albina Dunajewskiego, któremu dodatkowo przywrócone zostały tradycyjne tytuły książęcy i kardynalski. Szczęśliwym zbiegiem historycznych okoliczności kasaty władz zaborczych uniknęła również znakomita większość przedrozbiorowych zakonów Krakowa. Stąd też u progu ery autonomii w samym mieście działało 11 klasztorów męskich i 13 żeńskich. W następnych dziesięcioleciach liczba ta jeszcze się powiększyła – niektóre zakony powracały (np. Jezuici), inne się rozrastały (np. Misjonarze św. Wincentego, którzy założyli drugi swój dom na Kleparzu), przybywali także przedstawiciele zgromadzeń wypędzonych z innych zaborów (Felicjanki z Warszawy, Urszulanki i Karmelitanki z poznańskiego), wreszcie powoływano do istnienia nowe organizacje (np. Służebnice Najświętszego Serca Jezusowego - Sercanki. Wszystko to sprawiło, iż przed I wojną światową w granicach szeroko rozumianego Krakowa istniało już 15 zakonów męskich i 17 żeńskich, przy czym niektóre z nich posiadły po dwa lub nawet więcej domów. Przybyło także w tym czasie 11 krakowskich kościołów i kaplic publicznych. Równocześnie niektóre z rzeczonych ośrodków kultu przybierały na znaczeniu; czego wyrazem były choćby uroczyste koronacje obrazów Matki Boskiej, jakie miały miejsce u Karmelitów na Piasku (w 1883 r.) i u Franciszkanów (w 1908 r.). Nic wiec dziwnego, iż nastroje antyklerykalne, początkowo bardzo silne - zwłaszcza w czasie głośnej sprawy Barbary Ubryk z 1869 r. – stopniowo traciły na sile.

Zgodnie z poczynioną wyżej uwagą, społeczeństwo Krakowa, rozwijające się u schyłku XIX w. pod względem liczebności, cechowała znaczna dyferencjacja majątkowa. Pewne wyobrażenie odnośnie istniejącego stanu rzeczy dają informacje, dotyczące warunków mieszkaniowych. Otóż - według spisu ludności z 1910 r. - aż 30 % krakowian mieszkało w pomieszczeniach jednoizbowych (rozumianych jako izba z piecem kuchennym), 29 % w mieszkaniach jednopokojowych, a jedynie 4 % w kompleksach liczących ponad 5 pokoi. 

Podobne wnioski wysnuć można w oparciu o informacje na temat zarobków, a ściślej – kilkudziesięciokrotnej różnicy miedzy najwyższymi i najniższymi stawkami, jakie obowiązywały w Krakowie przełomu stuleci. Dla przykładu, w 1905 r. - w łonie teoretycznie jednolitej grupy funkcjonariuszy miejskich - prezydent otrzymywał roczną pensję 

w wysokości 18 tys. koron, wiceprezydent – 8 tys. koron, „plantowy” – 800 koron, zaś stróż nocny – 400 koron. Podobnie w ramach warstwy robotniczej rozpiętość zarobków była znaczna, na przykład w fabryce czekolady im. Piaseckiego majster otrzymywał pensję średnio 6 razy większą aniżeli przeciętna robotnica (tzw. zawijaczka). W tej ostatniej grupie szczególnie nędznie opłacane były kobiet pracujące w małych wytwórniach lub w chałupnictwie (najczęściej jako szwaczki). Zaś sytuacja finansowa służących, które rekrutowały się przeważnie spośród młodych dziewcząt wiejskiego pochodzenia, zależała w dużej mierze od szczodrości i zamożności chlebodawcy. Wypada tu wreszcie wspomnieć o przedstawicielach ubogiej młodzieży gimnazjalnej (tzw. „studentach”) i uniwersyteckiej (tzw. „akademikach”), którzy – wegetując czasem na bardzo prymitywnych „stancjach” - utrzymywali się w miarę możliwości z korepetycji i innych dorywczych zajęć.     

W omawianej społeczności miejskiej nieodmiennie dużą rolę odgrywała arystokracja. Pałace starych rodów – okazałe gmachy Potockich, Lubomirskich, Czartoryskich czy nieco mniejszy Wołodkowiczów – pozostawały ośrodkami życia towarzyskiego elit. Do grona ludzi bardzo zamożnych należeli również przedstawiciele burżuazji przemysłowo-handlowej oraz niektórych grup inteligencji (szczególnie adwokacji, lekarze, wyżsi urzędnicy i profesorowie uniwersyteccy). Wszyscy oni żyli wygodnie na wzór arystokracji, zajmując obszerne mieszkania, zatrudniając służbę i korzystając z dóbr kultury. Znaczącą – również pod względem liczebności – warstwę społeczną Krakowa stanowiło wreszcie duchowieństwo. Miała tu przecież swą siedzibę kuria biskupia, działało – odnowione przez kard. J. Puzynę - seminarium diecezjalne i Wydział teologiczny UJ oraz blisko 50 kościołów. Niebagatelną armię ludzi stanowili także – wspominani już – przedstawiciele zakonów męskich (ponad 650 osób) i żeńskich (ponad 830).     

Jednak obok tychże „szlachetnych” środowisk krakowskich rozrastające się miasto wytworzyło także - trudną do liczbowego określenia - grupę ludzi, którzy nie zdołali przystosować się do nowych warunków i schodzili na margines społeczny. Oni to - wraz z osobami starszymi, które nie miały zabezpieczonych środków do życia – tworzyli gromady żebracze „dziadów” i „dziadówek”. Było wśród nich wiele autentycznej nędzy, ale także sporo sprytnych wydrwigroszów. Zwalczanie plagi natrętnego żebractwa metodami administracyjnymi, jak zatrzymywanie w areszcie miejskim lub odstawianie do miejsca urodzenia czy zamieszkania, w praktyce nie przynosiło większych rezultatów.    

Cała ta mozaika ludnościowa nadawała specyficznego charakteru poszczególnym dzielnicom Krakowa, które też znacznie różniły się między sobą. Najbogatszą i najbardziej elegancką stała się dzielnica Piasek, gdzie budowano nowoczesne kamienice czynszowe i chętnie osiedlała się zamożna inteligencja wraz ze swoją służbą. Statystyczne zagęszczenie mieszkań było tu – obok Śródmieścia – najkorzystniejsze wśród dzielnic miasta (w 1880 r. przypadało 1,5 osoby na jedną izbę), notowano tu także najmniejszą liczbę analfabetów (w 1900 r. 17,5%, przy średniej wynoszącej 24%), ale również największą zapadalność na gruźlicę (zapewne za sprawą licznej grupy służących).    

Najbardziej natomiast zaniedbaną częścią Krakowa był Kazimierz – od XIV do końca XVIII w. będący osobny miastem, zamieszkałym od czasów średniowiecza przez ludność żydowską i posiadającym własny plac targowy przy ul. Szerokiej, cmentarz, kilka bożnic oraz wiele instytucji użyteczności publicznej. U schyłku XIX stulecia dzielnica ta była najbardziej przeludnionym obszarem miasta, zwłaszcza w swej części północno – wschodniej (tj. na terenie dawnego getta żydowskiego). Dane źródłowe z 1880 r. informują, iż ilość osób przypadająca tu na jedną izbę wynosił od 3,59 nawet do 6; podczas gdy średnio dla Krakowa wskaźnik ten równy był 1,95. Spis ludności z 1910 r. pozwala stwierdzić, iż z biegiem czasu sytuacja ta nie uległa poprawie – nadal dominowały tu małe mieszkania jednoizbowe. Nie dziwi wiec fakt, iż kazimierska biedota reprezentowała wyjątkowo niski poziom edukacji, a opłakane warunki higieniczne pozwały kolejnym epidemiom zbierać wśród niej obfite żniwo. Szczególne spustoszenie czyniła gruźlica - będąca przyczyną 26% zgonów mieszkańców Kazimierza - dalej płonica (szkarlatyna), tyfus brzuszny i błonica (dyfteryt). Sytuacja ta zmieniła się nieco dopiero po 1901 r., kiedy to uruchomienie wodociągu poprawiło stan sanitarny miasta. Dla zmniejszenia zachorowalności oraz spadku śmiertelności wśród dzieci spore znaczenia miało także rozpoczęcie stosowania w lecznictwie surowicy (1896 r.). 

Wreszcie słów parę należy powiedzieć o składzie narodowościowym społeczeństwa krakowskiego z przełomu XIX i XX w. Co zaś ciekawe skład ów – w przeciwieństwie do innych miast Galicji wschodniej – wykazywał małe zróżnicowanie. Mieszkały tu bowiem praktycznie tylko dwie grupy narodowe: Polacy i Żydzi. Przy czym liczba tych ostatnich wahała się od 35% w połowie XIX stulecia do 23-24% w pierwszych dziesięcioleciach wieku następnego. Wyznawcy religii mojżeszowej tworzyli odrębny świat kulturowy i obyczajowy, w którym – pomimo znacznej biedy – mało było żebraków i rzadko występowały przypadki pijaństwa.

Przedstawiona powyżej, ciężka sytuacja życiowa znacznej części mieszkańców Krakowa z przełomu XIX i XX w. wynikała więc z ówczesnego położenia gospodarczego Galicji, ale także z niesprawiedliwości społecznej obowiązującego ustroju oraz zaniedbań osób, które mogły pomóc uboższym od siebie. 

2. Ks. Józef Pelczar w środowisku krakowskim (1877 – 1899)
Dnia 19 marca 1877 r. ks. Józef Sebastian Pelczar otrzymał od cesarza tytuł profesora zwyczajnego Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz nominację na wykładowcę historii Kościoła i prawa kanonicznego na tejże uczelni. Miesiąc później przyjechał on do Krakowa i zatrzymał się w klasztorze oo. Franciszkanów, gdzie też mieszkał przez kolejnych 7 lat, codziennie odprawiając Mszę Święta przed obrazem Matki Bożej i nierzadko sprawując posługę spowiednika.

W chwili, gdy ks. Pelczar dołączył do grona kadry naukowej Uniwersytetu Jagiellońskiego uczelnia ta zdołała już przełamać – trwający ponad 200 lat – kryzys. Od 1870 r. - kiedy to proces germanizacji placówki został zahamowany, a język polski zaprowadzono w miejsce niemieckiego - Wszechnica Krakowska dorównywała swym poziomem słynnym uczelniom świata. Jedynie Wydział Teologiczny nie nadążał za postępem innych fakultetów, wywołując wewnątrzakademickie konflikty. W końcu lat 70-tych XIX stulecia posiadał on bowiem tylko 2 profesorów i zaledwie 20 studentów, głownie zakonników. Tym samym rzeczony Wydział nie miał prawa nadawania stopnia doktora i – jako nie posiadający większego znaczenia w strukturze uczelni– nie brał udziału w wyborze jej rektora.

Jako wykładowca ks. Pelczar podejmował wysiłki, aby doprowadzić do zbliżenia między Uniwersytetem Jagiellońskim i Stolicą Apostolską. A w roku akademickim 1882/1883 został on wybrany na rektora krakowskiej uczelni. Z tego tytułu wygłosił w Sejmie Lwowskim dwa przemówienia: pierwsze - mające na celu uzyskanie gruntu pod budowę nowych klinik uniwersyteckich w Krakowie i drugie – dotyczące utrzymania charakteru religijnego szkoły oraz wszechstronnego podniesienia poziomu kadry nauczycielskiej. Dnia 26 maja 1883 r. 

ks. Pelczar położył kamień węgielny pod budowę gmachu Collegium Novum, który 4 lata później oddany został do użytku.     

Pracę naukową przyszłego świętego dopełniała i wieńczyła jego działalność duszpasterska, którą prowadził w wielu kręgach krakowskiego społeczeństwa. Był on wybitnym kaznodzieją, kierownikiem duchowym i rekolekcjonistą. Aby zaś przygotować Kościołowi gorliwych kapłanów, za zgodą miejscowego ordynariusza – bpa. Jana Puzyny, propagował wśród kleru Bractwo Kapłańskiej Adoracji Najświętszego Sakramentu. Aż do momentu otrzymania nominacji biskupiej był on także przewodniczącym tegoż towarzystwa, a i po wyjeździe do Przemyśla nadal pozostał aktywnym członkiem Bractwa oraz do końca życia praktykował codziennie godzinną adorację Eucharystii.

W latach 1895 – 1899 ks. Pelczar kierował również Sodalicją Mariańską Kapłanów, której celem było pogłębienie ducha maryjnego i szerzenie czci Najświętszej Panny Maryi Królowej Korony Polskiej. Był bowiem pewny, iż kapłani oddani Matce Bożej zdolni są odnowić duchowo cały naród. Zgodnie z tym przekonaniem - w wygłaszanych przez siebie kazaniach maryjnych - wzywał nieustannie do walki z wadami narodowymi, wypełniania obowiązków stanu, świętości życia oraz katolickiego wychowania młodzieży. 

Ową działalność duszpastersko-formacyjną ks. Pelczar łączył także umiejętnie z pracą społeczną i charytatywną; uważając, iż dopiero takie połączenie jest warunkiem uzyskania pozytywnych efektów. Wspomagał więc tanią kuchnię studencką na Smoleńsku, a także wspierał finansowo i organizacyjnie Towarzystwo św. Wincentego à Paulo, pełniąc nawet przez kilka lat funkcje prezesem jego Rady Nadzorczej. Był wreszcie pomysłodawcą inicjatyw służących oświacie i kulturze. Z jego to bowiem inspiracji zaczęła w Krakowie wychodzić „Prawda” - katolickie czasopismo, przeznaczone dla ludu.

3. Ks. Józef Sebastian Pelczar – założyciel nowego Zgromadzenia
W 1891 r. ks. Józef Sebastian Pelczar wystąpił z projektem, aby – za przykładem Lwowa – utworzyć w Krakowie Bractwo Najświętszej Maryi Panny Królowej Korony Polskiej, ukierunkowane na pracę społeczną. Inicjatywa ta doczekała się realizacji 3 maja tegoż roku, w setną rocznicę ogłoszenia Konstytucji 3 Maja. Nowopowstałe Bractwo postawiło sobie za cel opiekę nad młodzieżą pracującą i służącymi. Rozpoczęto od utworzenia w Krakowie Związku Terminatorów i zorganizowania przytuliska dla służących, które chwilowo pozostawały bez pracy lub podupadły na zdrowiu. W ośrodku tym zapieniano im bezpłatne mieszkanie, opiekę moralną oraz możliwość kształcenia się. Bezpośredni nadzór nad funkcjonowaniem schroniska sprawowała świecka ochmistrzyni, zaś pomocą służyły jej członkinie Bractwa.

Pomyślny rozwój tychże inicjatyw przekonał ks. Pelczara o potrzebie powstania na terenach Galicji zgromadzenia zakonnego, które podjęłoby się opieki nad służącymi i pielęgnacji osób chorych w ich domach. Idąc więc za radą kard. Albina Dunajewskiego i zebrawszy grono kandydatek, założył on dnia 15 kwietnia 1894 r. Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego. Dzieło to wiązało się z ogromem nowych obowiązków, jakie spoczęły na barkach przyszłego świętego – trzeba było napisać ustawy zakonne, dawać rekolekcje siostrom i nowicjuszkom, zajmować się wieloma sprawami, tak natury duchowej jak i materialnej – a to wszystko nierzadko przy braku zrozumienia i niechęci ze strony otoczenia. Na szczęście jednak ks. Pelczar spotkał na swej drodze wiele niezwykle pomocnych i ofiarnych osób, wśród których niewątpliwie wymienić należy pierwszą Sercankę, współzałożycielkę i wieloletnią przełożoną Zgromadzenia – Matkę Klarę Ludwikę Szczęsną.   

Jako zasadnicze cele nowopowstałej wspólnoty – oprócz wyżej opisanej działalności charytatywnej – ustanowiono: ciągłe dążenie każdej Sercanki do osobistej świętości drogą rad ewangelicznych oraz szerzenie kultu Najświętszego Serca Jezusowego. Z racji swego powołania Siostry miały także być apostołkami miłości Chrystusa przez dążenie do odzwierciedlania w sobie Jego cnót, zwłaszcza cichości i pokory, oraz przez pełnienie w duchu ewangelicznej służby uczynków miłosierdzia, określonych w konstytucjach zakonnych.

Od samego początku Zgromadzenie rozwijało się pomyślnie; początkowo w ówczesnych diecezjach Galicji i Królestwa Polskiego, a stopniowo także wśród polonii francuskiej. W ciągu pierwszych 15 lat jego istnienia powstało 5 domów i wiele pomniejszych placówek. Zaś oprócz działalności opiekuńczo-wychowawczej wobec służących oraz posługi osobom chorym w ich domach, Sercanki podjęły również pracę w szpitalach, domach pomocy, przedszkolach, ochronkach i sierocińcach. Obejmowały także opiekę nad działami gospodarczymi w seminariach duchownych, pałacach biskupich, domach księży emerytów i internatach katolickich placówek edukacyjnych. Przy czym Zgromadzenie prowadziło również dwie własne szkoły gospodarstwa domowego dla młodzieży żeńskiej (w Korczynie i Przemyślu) oraz organizowało kursy szycia dla dziewcząt, a nawet posiadało własną drukarnię w kieleckiej Karczówce.

W 1908 r. Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego zostało afiliowane do Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych. Przy czym taki stan rzeczy wyjaśnić można bliskimi związkami ks. Pelczara z duchowością franciszkańską oraz jego przynależnością do III Zakonu św. Franciszka. Natomiast w roku następnym wspólnota otrzymała dekret pochwalny Stolicy Apostolskiej; zaś w 1912 r. - ostateczne zatwierdzenie istnienia Zgromadzenia, mocą decyzji papieża Piusa X.   

Dramatyczny okres I i II wojny światowej był czasem aktywnej posługi pielęgniarskiej Sercanek w szpitalach cywilnych i wojskowych oraz lazaretach, które tworzono w pobliżu linii frontu. Z kolei w latach 50-tych i 60-tych XX w. Siostry były masowo zwalniane z pracy w szpitalnictwie, a pozwolono im pozostać jedynie w zakładach opieki. Wobec zaistniałej sytuacji Zgromadzenie na szeroką skalę włączyło się w działalność przyparafialną, przede wszystkim zaś w katechizację.

Podsumowując zauważyć trzeba, iż dobroczynność w Krakowie ma piękne tradycje, sięgające niejednokrotnie wiele dziesięcioleci wstecz. Przybierała ona postać zarówno pomocy doraźnej, jak i stałych - często hojnych - fundacji. Niektóre z owych staropolskich inicjatyw przetrwały aż do drugiej połowy XIX w., inne zaś zanikły w okresie rozbiorów. Jednak na miejsce tych ostatnich powstały nowe organizacje, które ze świeżą energią wspierały i wspierają nadal osoby potrzebujące pomocy. Przykładem takiego szlachetnego dzieła jest Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego, powołane do istnienia uporczywym wysiłkiem św. Józefa Sebastiana Pelczara i Sługi Bożej Klasy Szczęsnej. Członkiniom tejże wspólnoty należą się dzisiaj – w setną rocznicę ich włączenia do rodziny franciszkańskiej – szczególne podziękowania za obecność oraz wszelkie trudy, jakie ponoszą, przyczyniając się nieustannie do realizacji ideałów Ojca Serafickiego.